Wiadomo, co w tym czasie robił książę Harry (FOTO) Harry wyleciał do Europy, a Meghan? To zdjęcie wyraża więcej niż tysiąc słów. Podczas gdy książę Harry wypełnia sprawunki w
Gdyby nie zachodnia moda na drewniane zabawki, Tadeusz Kacała z Olesna byłby bezrobotnym lub kładł parkiety w Niemczech albo Kacała pracuje już tylko z synem i dwoma uczniami. Nie bez żalu spogląda na dorobek dwudziestu pięciu lat pracy, na 600-metrową stolarnię, która w najlepszych czasach dawała pracę trzydziestu osobom na trzech zmianach. Patrzy i kłuje go trochę ten niewykorzystany potencjał lat temu, kiedy kolega z Niemiec poradził mu przestawienie się z produkcji mebli - których już nikt od niego nie kupował - na zabawki, wydało mu się to mało poważne. Za mrzonkę uznał zapewnienia kolegi, że ma szansę zostać eksporterem w tej branży, co ustrzeże jego i syna od bezrobocia. Ale życie pokazało, że warto - dzisiaj Kacała jest jednym z dwudziestu polskich eksporterów ekologicznych Półtora roku trwało, nim produkcja i sprzedaż ruszyła pełną parą - wspomina Tadeusz Kacała. I ciągle towarzyszyły mu obawy, czy się uda. Bo na rynku panował totalny kryzys - stolarz bardziej mógł liczyć na zamówienie pojedynczego stołka niż kompletu Przez te wszystkie lata diabłu na kapelusz się robiło - narzeka Tadeusz Kacała, kiedy wspomina minioną dekadę. - W 1995 roku zatrudniałem jeszcze osiemnaście osób i nic nie zapowiadało tego, że je będę zwalniał. Ale ze zbytem towaru było coraz trudniej, na dodatek na rynku pojawili się nieuczciwi przedsiębiorcy. Wstawiało się wtedy do sklepu meble w komis, ale za część pieniędzy do dzisiaj nie zobaczyłem - tłumaczy. - Człowiek produkował, więc ludziom trzeba było płacić, a taki właściciel sklepu mówił przez telefon, że meble jeszcze niesprzedane. Kiedy przyjeżdżałem na miejsce, okazywało się, że już dawno je sprzedał, tylko że nie był skory do nadzieją wielu rzemieślników był kontrahent na Przez cztery lata sprzedawałem Ruskim - mówi Kacała. - Większość ludzi jest przekonana, że ten ze wschodu to cwaniak i złodziej. Ja uważam inaczej - za każdym razem pieniądze szły z ręki do ręki i nigdy na zapłatę nie wielkie targowisko do Rzeszowa woził najprostsze meble z płyty - kuchenne, Nigdy nie trafiłem na "fałszywki", bo Ruski inaczej nie płacili jak pieniędzmi sprawdzonymi w banku - wspomina nie zaczął zarabiać na zabawkach, a znowu musiał inwestować - pięćdziesiąt tysięcy złotych. Drewniane słoniki musiały wykrawać potężne maszyny, musiał też zmodernizować zakład i zmienić surowiec, bo wcześniej produkował tylko z płyty, a nie z Było trudno ze sprzedażą mebli z płyty, to kto by kupował drogie drewniane? - stwierdza miało być tylko ekologicznie - olcha, brzoza i zabawki to szable - na wzór z różnych epok - kusze, łuki tatarskie i rzymskie, strzelby. Do tego konie, pieski, foki i inne zwierzaki na biegunach. Czasem dochodziły jeszcze jakieś inne zabawki. I wcale nie były takie łatwe do zrobienia, jak mu się wydawało na początku. Osobno trzeba było wykonać rękojeść, osobno klingę do szabli. A gotowego wzoru nigdy nie dostał, oprócz tego że podstawowa norma była taka, że miało być tylko ekologicznie i z drewna. Więc każdy wzór musiał wyszukać sam, najczęściej w albumach z białą bronią. A dodatki, chociażby do kuszy, wyszukiwał sam - wykorzystał do tego sznurek murarski. - Tutaj człowiek musi dochodzić do wszystkiego sam i nic go nie goni - mówi Kacała. - To karabin jednolufowy - pokazuje - a przy pociągnięciu za spust gumka zmierza do łuki czy kusze dostanie niemiecki kontrahent, towar jest sprawdzany kilkakrotnie w warsztacie. - Lepiej, żeby to kilkakrotnie było sprawdzone u nas - wyjaśnia Kacała. - Weźmy na przykład te łuki. Przy naciągnięciu cięciwy drewno często pęka i trzeba dojść do tego, czemu tak się dzieje. Mamy czas, więc sprawdzamy bez wozi do Niemiec sześć tysięcy zabawek, czasem o tysiąc więcej, ale zapotrzebowanie jest większe i mógłby ich dostarczać kilkakrotnie więcej. Najwięcej wozi w okresie przedświątecznym, poświątecznym i w karnawale - nawet o 70 procent W Niemczech hurtownik odbiera ode mnie zabawki w stanie surowym, dopiero na miejscu drewno utrwala olejem z ryb, bo zapach podobny jest do tranu - opowiada Kacała. - Potem jest znakowe, że to zabawka ekologiczna. - Koreańczycy i Tajwańczycy narobią plastiku na baterie, który się rozkłada 500 lat - mówi. - Nie ma już szans, żeby takie zabawki sprzedać na Zachodzie. A w każdym polskim sklepie zabawkowym jest jak na odpuście, a ekologiczne zabawki, jeżeli już są, to na ostatniej półce i nikt o nie pyta. Czasami skansen w Opolu, przy różnych okazjach, prosi, żebyśmy zrobili ekspozycję, ale widać, że zainteresowanie rodziców i dzieci jest niewielkie - dodaje tym roku wprowadza nową maszynę, szlifierkę szerokotaśmową do szlifowania zabawek, bo jak twierdzi, nic tak nie wyczuje niedokładności, jak ręka dziecka. Musi inwestować w takie rzeczy, bo - w co jeszcze kilka lat temu by nie uwierzył - jego przyszłość zależy od swoich inwestycji opiera na kredytach. Ostatnie zmiany w zakładzie może wprowadzić dzięki pożyczce z Fundacji Rozwoju Śląska oraz Wspierania Inicjatyw Lokalnych.
Nie sposób wyobrazić sobie współczesnej szkoły bez nowatorskich rozwiązań i działań, które uatrakcyjniają proces edukacyjny. Aktywne i nowoczesne metody pracy przyspieszają zdobywanie wiedzy, dają możliwość doświadczania nowych rzeczy oraz przyczyniają się do poprawy umiejętności nawiązywania i utrzymywania relacji pomiędzy rówieśnikami. Jednocześnie wpływają one na rozwijanie zainteresowań i otwartość na otaczający świat. Dzieci łatwiej zapamiętują wiadomości, jeśli temat jest dla nich ciekawy, a one same są w stanie zastosować teoretyczną wiedzę w praktyce. Innowacyjne metody pracy związane są również z rozwiązywaniem problemów, które pojawiają się w toku codziennych lekcji. Rolą współczesnej szkoły jest uczenie uczniów kreatywnego, twórczego podejścia. Konieczne staje się również pokazanie im, że są współuczestnikami procesu edukacyjnego i mogą mieć realny wpływ na to, jak będzie on przebiegał. Do tego celu warto wykorzystać metodę sześciu kapeluszy Edwarda de Bono. Sam autor metody zajmował się przede wszystkim myśleniem lateralnym. Nadrzędnym dla niego celem było wprowadzenie porządku w procesie myślenia. Miało się to odbywać w bardzo uporządkowany sposób. Na początku należało wyznaczyć sobie różne sposoby myślenia, a w końcowym efekcie wybrać jeden – najlepszy w danej chwili, taki, którym należało się koniecznie posłużyć do rozwiązania danego problemu. Dzięki temu człowiek nie musi stosować wielu podejść do konkretnego zagadnienia. Pozwala to na opracowanie jasnej ścieżki (mapy, drogi), która doprowadzi do najlepszego rozwiązania. De Bono stwierdził, że proces myślenia można ciągle doskonalić, zwłaszcza poprzez praktyczne działanie. Metoda sześciu kapeluszy ma pomóc oddzielić od siebie emocje, informacje, logikę, oczekiwania, nadzieję, pomysły i kreatywność. Istotne jest nie tylko oddzielenie, ale również skłonienie ludzi do dokładnego, skrupulatnego przemyślenia jednego z nich w danym momencie. Żeby jednak móc właściwie wykorzystać tę metodę, należy zacząć doskonalić umiejętność odgrywania ról wśród uczestników procesu edukacyjnego. Chodzi bowiem o dokładne poznanie swojej postaci, przeanalizowanie jej zachowania, uczuć, które nią kierują. Podobnie jest z kapeluszami, ponieważ każdy z nich daje możliwość wejścia w inną rolę, obserwowania siebie podczas jej odgrywania. Zmiana kapelusza myślowego to zmiana roli, podejścia, poglądów oraz swojego zachowania. POLECAMY Korzyści dla uczniów z pracy metodą sześciu kapeluszy Jak już wspomniano, jest to bardzo twórcza i kreatywna metoda, która niesie za sobą wiele pozytywnych aspektów. Warto zwrócić uwagę, że uczniowie pracujący za jej pomocą uczą się takich rzeczy jak: twórcze myślenie uwzględniające jednocześnie szybką zmianę sposobu myślenia spowodowaną zmianą kapelusza; umiejętność współpracy w zespole i wspólnego rozwiązywania pojawiających się problemów; wypowiadanie się w konkretny dla danego kapelusza sposób; analizowanie zagadnienia zgodnie z konkretnym podejściem prezentowanym przez określony kolor kapelusza; odgrywanie wyznaczonych ról. Edward de Bono opracował omawianą metodę po to, by każdy uczestnik procesu edukacyjnego mógł mieć możliwość wcielania się w rolę. Daje to dużą swobodę. Człowiek przestaje nadmiernie się kontrolować i mówi oraz robi rzeczy, na które w innych warunkach na pewno by sobie nie pozwolił. Umożliwia ona również swobodne przechodzenie od jednego sposobu myślenia do drugiego i przyczynia się do sprawnego tworzenia jasnych zasad, przestrzegania ich i postępowania zgodnie z nimi. Kolor każdego kapelusza (rys. 1) wyznacza bowiem pewne ramy, w obrębie których trzeba się przemieszczać. Rys. 1. Kolory sześciu kapeluszy (źródło: Kolor kapelusza a zachowanie Należy zastanowić się, co niesie za sobą każdy z kolorów i jakie zachowania determinuje. Warto bowiem pamiętać, że każdy z nich jest odpowiedzią na różnorodność myślenia. Biały kapelusz – ma on neutralne znaczenie, dlatego też związany jest ściśle z faktami, informacjami i liczbami. Osoba nosząca ten kapelusz powinna odgrywać rolę komputera, ponieważ to właśnie on podaje suche fakty, bez interpretacji czy nadawania im jakiegoś znaczenia o charakterze emocjonalnym. Uczeń w białym kapeluszu musi więc formułować swoje pytania w taki sposób, aby uzupełnić luki informacyjne. Nie da się ukryć, że konieczne staje się również dokonanie podziału na fakty pierwszej i drugiej klasy. Te pierwsze są sprawdzone i naukowo udowodnione, natomiast te drugie uważane za zgodne z prawdą, ale tak naprawdę nie ma stuprocentowego potwierdzenia ich słuszności. Czerwony kapelusz – jest on związany z myśleniem intuicyjnym opartym na uczuciach i emocjach towarzyszących człowiekowi. Jest on zdecydowanym przeciwieństwem białego kapelusza. Pozwala na powiedzenie tego, co się w danej chwili czuje, bez konieczności wyjaśniania tego, tłumaczenia czy usprawiedliwiania. Chodzi tutaj przede wszystkim o to, żeby ujawnić emocje, które są ukryte w człowieku, oraz je nazwać. Uznaje się bowiem, że uczucia i emocje stają się bardzo ważnym elementem procesu myślenia. Można dokonać ich szczegółowego podziału na zwyczajne emocje, które obejmują silne stany emocjonalne, takie jak strach czy gniew, ale również subtelne i delikatne, do których zalicza się podejrzenie. Jednocześnie w tej grupie mieszczą się złożone osądy, takie jak intuicja czy zmysł. Czarny kapelusz – jego rolą jest koncentrowanie się na tym, co negatywne, na problemach, które mogą się pojawić w trakcie. Dowodzi on, że nie warto zajmować się jakąś rzeczą. Nie uwzględnia się tutaj jednak negatywnych uczuć, ponieważ należą one do czerwonego kapelusza. Chodzi tutaj o logiczne przedstawienie powodów, dlaczego coś się nie uda. Może to być również związane z wcześniejszymi doświadczeniami będącymi udziałem danej osoby. Dodatkowo powinno się tutaj podkreślać, jakie ryzyko może wiązać się z podejmowanym działaniem, jakie błędy pojawiają się w projekcie, w myśleniu czy w samej metodzie. Żółty kapelusz – jego kolor odpowiada optymizmowi towarzyszącemu człowiekowi. Obejmuje swoim zakresem pozytywne oceny, daje nadzieję. Stoi więc on w opozycji do czarnego kapelusza. Myślenie, które z nim się wiąże, ma w sobie dużo ciekawości, zainteresowania tym, co się dzieje, przyjemności wynikającej z podejmowania określonych wyzwań. Oczywiście, nigdy nie można być pewnym sukcesu, ale można mieć nadzieję na powodzenie wynikające z przeszłych doświadczeń. Skupia się na tym, aby dostarczyć jak najwięcej konstruktywnych propozycji związanych z działaniem. Zielony kapelusz – wiąże się on z nowymi, kreatywnymi pomysłami. Osoba, która go nosi, powinna skupić się na szukaniu nowych, ciekawych rozwiązań dla pojawiających się problemów, alternatyw i innowacyjnych koncepcji zmieniających perspektywę. Pokazuje również, że istnieje silna potrzeba wyjścia poza znany schemat. Oczywiście, nie można żadnego ucznia zmusić do tego, aby był kreatorem pomysłów, ale zielony kapelusz pozwala na zmianę perspektywy, inspirując do wprowadzenia zmian. Niebieski kapelusz – kolor ten jest kojarzony z zimnem i chłodem, dlatego też daje on możliwość kontrolowania sposobu wykorzystywania innych kapeluszy. Rolą osoby, która go nosi, staje się w związku z tym zadawanie odpowiednich pytań, odpowiednie definiowanie problemu oraz ustalanie, jakie zadania myślowe będą po sobie następowały. Oprócz monitorowania procesu myślenia jego zadaniem jest dokonywanie podsumowania oraz wyciągania wniosków. Musi również pilnować, aby przez cały czas były przestrzegane reguły gry. Przygotowanie do zastosowania metody Wykorzystanie omawianej metody musi być poprzedzone odpowiednim przygotowaniem uczestników i szczegółowym wyjaśnieniem im jej zasad. W przeciwnym razie może nie spotkać się ze zrozumieniem i akceptacją grupy. Rolą nauczyciela jest wcześniejsze poinformowanie uczniów o tym, jakie ma zamiary, jak się można bawić z jej wykorzystaniem i na czym dokładnie będzie ona polegała. Do zadań nauczyciela należy również: wybranie i odpowiednie sformułowanie problemu, który będzie wymagał rozwiązania, ustalenie planu debaty i sposobu jej przebiegu, przygotowanie pomocy, rekwizytów i przyborów (o ile nie zostanie ustalone wcześniej, że mają się tym zająć uczniowie), przeprowadzenie debaty, dokonanie podsumowania i zebranie pojawiających się w jego trakcie wniosków. W związku z tym na samym początku lekcji uczniowie powinni zostać zapoznani z problemem czy zagadnieniem do przeanalizowania. Konieczne staje się również wyznaczenie jasnych celów, do realizacji których będą dążyli. Dzieci muszą więc znać zarówno tło, jak również kontekst sytuacyjny, żeby łatwiej było im wczuć się w role. Właściwe podejście do tematu i wdrożenie uczestników procesu edukacyjnego w jego założenia ma jeszcze jeden, bardzo istotny cel. Chodzi tutaj przede wszystkim o zainteresowanie uczniów oraz ich emocjonalne i poznawcze zaangażowanie. Przebieg debaty Przykładowy temat mógłby brzmieć tak: jesteście ekspertami pracującymi z ministrem edukacji. Waszym zadaniem jest podjęcie decyzji, czy należy zrezygnować z prac domowych/przedłużyć wakacje/zrezygnować z pisania egzaminów. Widać więc, że już samo przedstawienie tematu zachęca do głębokiej analizy i może wzbudzać u uczniów wiele emocji. Sama debata może zostać przeprowadzona na dwa sposoby: Wszyscy uczniowie proszeni są o włożenie kapeluszy w tym samym kolorze – plusem tego działania jest zebranie bardzo dużej liczby argumentów z określonego zakresu. Uczniowie nie rywalizują ze sobą, tylko wspierają się w procesie tworzenia. Oczywiście wraz z upływem czasu dzieci zmieniają kolory kapeluszy. Jest to uzależnione od decyzji nauczyciela i jego spostrzeżeń dotyczących przebiegu debaty. Drugim rozwiązaniem jest przydzielenie uczniom jednocześnie wszystkich kolorów kapeluszy. Są one przyznawane im w sposób losowy. Nauczyciel wyznacza określony czas na formułowanie wniosków. Po jego upływie następuje zamiana kolorów kapeluszy. Niezależnie od tego, jaki sposób zostanie wybrany przez nauczyciela, trzeba pamiętać o tym, że każdy kolor kapelusza może być używany tylko przez wyznaczony czas. Jednocześnie konieczne staje się zadbanie o to, aby każde dziecko biorące udział w takich zajęciach miało odpowiednią ilość czasu na to, aby zbudować swobodne wypowiedzi i przedstawić swoje stanowisko. Zgodnie z zasadami prowadzenia debaty za pomocą tej metody zaleca się, aby każdy uczestnik mógł włożyć kapelusze we wszystkich kolorach. Prawidłowe przygotowanie debaty to również zadbanie o to, aby każdy mógł w dowolnej chwili przypomnieć sobie obowiązujące zasady. W związku z tym dobrze jes... Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów Co zyskasz, kupując prenumeratę? 10 wydań magazynu "Głos Pedagogiczny" Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online Możliwość pobrania materiałów dodatkowych ...i wiele więcej! Sprawdź
To jedyna inwestycja prowadzona z funduszy pochodzących z Polskiego Ładu? Absolutnie nie. W tym roku będziemy prowadzili przebudowę ulicy Sienkiewicza i ulicy Żeromskiego, planujemy zrobić boisko w parku, choć tutaj mamy problem - otrzymaliśmy na realizację tego zadania kwotę 2,5 miliona złotych, a po przetargu wyszło, że będzie to kosztowało 6,4 miliona złotych.Wiele osób pyta mnie jak i czym robię zdjęcia, jak fotograficznie przygotowuję się do podróży? Pytacie o obróbkę, kolorystykę zdjęć, wiele technicznych aspektów pozostaje dla Was zagadką. Wychodząc naprzeciw Waszym pytaniom postanowiłam, iż będę tworzyła na blogu wpisy dotyczące fotograficznych porad w aspekcie podróżniczym. W tym wpisie chciałabym się z Wami podzielić moimi poradami związanymi z przygotowaniem do podróży pod względem fotograficznym. Jak przygotować się fotograficznie do podróży i robić coraz lepsze zdjęcia? W tym wpisie znajdziecie odpowiedź. Spis treści1 FOTOGRAFIA W PODRÓŻY – JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ? FOTOGRAFICZNE PORADY2 1. ZAPLANUJ FOTO MIEJSCA3 2. PLAN TO JEDNO, DOBRY CZAS I PORA PODRÓŻY TO DRUGIE4 3. ŚWIATŁO W FOTOGRAFII5 4. FOTOGRAFIAMI OPOWIEDZ HISTORIĘ6 5. ZEJDŹ Z UTARTEGO SZLAKU7 6. POZNAJ MOŻLIWOŚCI APARATU, KTÓRY POSIADASZ8 7. SZUKAJ SWOJEGO STYLU W WYWOŁANIU ZDJĘĆ9 8. PAMIĘTAJ, ABY CZASAMI ODŁOŻYĆ APARAT I POBYĆ TU I TERAZ FOTOGRAFIA W PODRÓŻY – JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ? FOTOGRAFICZNE PORADY1. ZAPLANUJ FOTO MIEJSCAPrzed każdą podróżą zróbcie listę miejsc, które chcecie koniecznie sfotografować. Sprawdźcie również jak dane miejsce zostało przedstawione na zdjęciach przez innych fotografów – nie kopiujcie, a zainspirujcie się, poszukajcie pomysłu na własną interpretację. Dzisiaj „kopalnią inspiracji” fotograficznych są takie miejsca w Internecie jak Instagram czy Pinterest, każdego dnia „zalewane” mnóstwem wspaniałych zdjęć. Od pewnego czasu tworzę listy foto miejsc po powrocie z podróży. Przeczytajcie koniecznie wpisy na ten temat:Paryż – najpiękniejsze miejsca, które warto odwiedzić i zrobić zdjęcia jak z pocztówek. Fotograficzne miejsca i trasy PLAN TO JEDNO, DOBRY CZAS I PORA PODRÓŻY TO DRUGIEKiedyś ze względu na moją pracę podróżowaliśmy bardzo często w szczycie sezonu (lipiec-sierpień). Z mojego punktu widzenia nie jest to najlepszy czas na podróż pod względem fotograficznym – na pewno w – przede wszystkim tłumy turystów. Ich ilość zdecydowanie utrudnia fotografowanie – upał w wielu krajach europejskich, a nie każdy go dobrze znosi – ostre słońce w ciągu dnia, położone wysokoJeżeli już wyruszamy w podróż w tym czasie to lubię robić zdjęcia wcześnie rano, kiedy to jeszcze większość turystów śpi. Mamy wtedy zaplanowane miejsca praktycznie tylko dla siebie. Fotografuję też późnym popołudniem, kiedy słońce nie jest już tak wysoko i zbliża się złota podróż sprawdzajcie jak w danym kraju przebiegają pory roku, jak zmienia się pogoda, jakie cechy pogodowe ma każdy z miesięcy. My bardzo lubimy podróżować jesienią lub zimą do krajów cieplejszych. Wybieramy czas podróży poza sezonem. Preferujemy, kiedy w danym kraju panuje okres wiosenny – wszystko budzi się do to zdecydowanie moja ulubiona pora roku pod względem fotograficznym. Lubię fotografię w stylu moody, a więc ciemniejszą, nostalgiczną – jesień wspaniale wpisuje się w taki klimat. Upał, duża ilość ludzi, słońce położone wysoko przez długi czas – w moim odczuciu nie sprzyjają jeżeli lubicie zdjęcia jasne, nasycone kolorami, słoneczne, z niebieskim niebem to lato i kończąca się wiosna będą sprzyjały tego typu fotografii. Z kolei jeżeli chcecie tworzyć fotografię bardziej klimatyczną zapewne wybierzecie porę jesienną na obawiajcie się fotografowania, kiedy pada deszcz czy jest mglista pogoda. Takie warunki wbrew pozorom są sprzymierzeńcem fotografii. Fotografując krajobraz górski w takiej pogodzie można wykonać przepiękne i tajemnicze zdecydowanie fotograficznie stawiam na wiosnę i jesień. Mam nadzieję, że w końcu też przetestuję fotografię w zimowej ŚWIATŁO W FOTOGRAFIIKiedy zrobicie już listę miejsc, które chcecie koniecznie sfotografować w podróży i wybierzecie odpowiednią dla siebie porę jej odbycia dokonajcie wyboru miejsc, które chcecie uwiecznić na fotografiach w tak zwanych złotych godzinach, czyli o wschodzie lub zachodzie słońca. Te pory to najlepsze chwile na robienie zdjęć. Słońce delikatnie świeci, daje otoczeniu ciepłą barwę, kolory na zdjęciach są ciepłe i klimatyczne, często mienią się złotymi refleksami. Światło przed wschodem lub zachodem słońca jest również piękne i warto je wykorzystać w abyście zdawali sobie sprawę również z tego, iż zdjęcia niezależnie czy będziecie je robić w ostrym słońcu, czy też miękkim i delikatnym będzie inaczej się prezentowało w zależności od ustawienia się z aparatem względem fotografię w oświetleniu tylnym, przednim i bocznym. Obserwujcie jak zmienia się zdjęcie pod wpływem danego rodzaju oświetlenia. Kiedy słońce już zajdzie nie chowajcie aparatu. Poczekajcie na „blue hour”, czyli niebieską godzinę. Chwilę po tym jak słońce zajdzie bardzo często niebo zmienia swój kolor na różowo – niebieski. W tym czasie również warto także sprawdzić jak będzie położone słońce względem wybranego przez Was obiektu do fotografii o wschodzie lub zachodzie i w danej porze to zrobić -> tutaj Oczywiście nie uda się Wam sfotografować wszystkich wybranych obiektów, przestrzeni, krajobrazów o wschodzie lub zachodzie słońca, gdyż często ogranicza nas czas podróży czy też inne aktywności. Najlepiej już w czasie planowania wyjazdu i robienia listy miejsc zdecydować, które miejsca będziecie chcieli koniecznie sfotografować w czasie złotej godziny i sprawdzić jak słońce w tych miejscach się też próby fotografii pod słońce, której tak wiele osób się obawia. Ja uważam, że zdjęcia wykonane pod światło w odpowiedni sposób tworzą niesamowity klimat. Jeżeli nauczycie się rozumieć światło zastane i je w odpowiedni sposób wykorzystywać Wasze zdjęcia z podróży będą coraz lepsze i przede wszystkim ciekawsze.„Patrz oczyma, fotografuj sercem” David duChemin4. FOTOGRAFIAMI OPOWIEDZ HISTORIĘNiech Wasze zdjęcia nie będą tylko zwykłymi zdjęciami z podróży. Niech opowiedzą jej historię. To moja kolejna fotograficzna porada, którą uważam za bardzo przez to rozumiem?Nie skupiajcie się tylko na fotografowaniu ważnych miejsc: budowli, kościołów, pomników, muzeów, najpopularniejszych punktów widokowych… – tego co opisano w przewodnikach turystycznych. Fotografujcie też te miejsca, te drobiazgi, o których nigdzie nie wspomniano, nie zauważono. Fotografujcie detale, odważcie się, aby wykonać portret podróżniczy mieszkańca danego kraju, podejmijcie próbę podróżniczego fotoreportażu – ćwiczcie fotografię street jakikolwiek gadżet, który z danym krajem ma związek i zróbcie zdjęcie z udziałem tego akcesoria. W czasie naszych podróży często jestem na zdjęciach. Wtedy fotografie wykonuje mój mąż. Nie są to jednak zdjęcia zrobione w stylu: stanę przed danym obiektem, uśmiechnę się do obiektywu i mamy fotkę. Nie róbcie takich zdjęć! Wykonujcie zdjęcia w ruchu, bardziej dynamiczne, kiedy spacerujecie, niech Wam towarzyszy jakiś element wyróżniający (mi często towarzyszy kapelusz), nie kierujcie swojej twarzy wprost do fotografie opowiadajcie historie Waszej podróży, niech za tymi zdjęciami idzie coś więcej, a nie tylko słynne miejsca.„Fotografia nie jest związana z patrzeniem, lecz z czuciem. Jeżeli nie czujesz nic w tym, na co patrzysz, nigdy nie uda ci się sprawić, aby ludzie patrząc na twoje zdjęcia, cokolwiek odczuwali”Don McCullin5. ZEJDŹ Z UTARTEGO SZLAKUPoznajcie miejsca, w których zazwyczaj nie bywają turyści i nie robią tam zdjęć. Nigdy nie zapominajcie o tych mniej znanych – nie tak popularnych i oczywistych. Fotografując na przykład słynną budowlę, czy dobrze znany widok poszukajcie miejsc, z których zrobicie zdjęcie w innym stylu, z innego kąta i perspektywy. Wyróżnijcie z Michałem często zaglądamy w mało uczęszczane uliczki, podążamy tam, gdzie większość ludzi nie idzie. Pozwala to na odkrycie bardziej lokalnych miejsc i sfotografowanie codziennego życia, a nie tylko kultowych budowli, krajobrazów. Oczywiście nie namawiam Was do pomijania miejsc znanych i które po prostu trzeba zobaczyć. Absolutnie nie! Chciałabym tylko, abyście mieli na uwadze, iż poza utartym szlakiem można zrobić również wiele ciekawych zdjęć, poznać dogłębniej dane miejsce i fotograficznie się wyróżnić. Tym sposobem na przykład uchwyciłam ostatnio piękno Bazyliki Sacré-Cœur, która przeważnie jest otoczona rzeszą turystów. Mi natomiast udało się po krótkim spacerze wokół zrobić klimatyczną fotografię bez udziału ludzi. Efekt możecie zobaczyć w przytoczonym powyżej wpisie o Paryżu.„Fotografia jest dla mnie sztuką obserwacji. To umiejętność znalezienia czegoś interesującego w zwykłym miejscu. Odkryłem, że nie jest zbyt istotne co widać – istotne jest to, co potrafisz z tym zrobić”Elliott Erwitt6. POZNAJ MOŻLIWOŚCI APARATU, KTÓRY POSIADASZPrzede wszystkim zrezygnujcie z trybu automatycznego i przejdź na tryb manualny, który da Wam pełną kontrolę nad tworzeniem zdjęcia. Dzięki temu sami dobieracie czas naświetlania, otwór przysłony i ISO. Nie kupujcie nowego sprzętu tuż przed podrożą. Zróbcie to wcześniej i dajcie sobie czas na poznanie możliwości, które dany sprzęt oferuje. Poza tym ten czas będzie Wam też potrzebny, abyście zrobili jak najwięcej zdjęć w różnych warunkach oświetleniowych, na innych ustawieniach (czas, przysłona, iso), z użyciem statywu i z bez. Poćwiczcie przed podróżą fotografię krajobrazu, street photo, portrety, detale… Taki trening sprawi, iż w podróż wyruszycie bardziej przygotowani pod względem tym robienie dużej ilości zdjęć, analizowanie ustawień, wyciąganie wniosków: dlaczego coś na zdjęciu nie wyszło, a innym razem się udało, z czego to wynika…sprawia, iż będziecie rozwijali się bardzo dynamicznie, a Wasza świadomość fotograficzna się zwiększy. Tym samym będziecie robili coraz lepsze zdjęcia, a fotografia w podróży stanie się czystą przyjemnością. Praktyka czyni SZUKAJ SWOJEGO STYLU W WYWOŁANIU ZDJĘĆPrzede wszystkim fotografujcie w formacie RAW. Zrezygnujcie z JPG. Ewentualnie twórzcie w trybie łączonym RAW + W formacie RAW zachowacie całą gamę informacji o zdjęciu i więcej z niego uzyskacie wywołując je później w dedykowanym do tego programie. Do wywoływania naszych zdjęć używam programu Adobe Lightroom. Uważam, iż jest to program bardzo przyjazny i nie tak skomplikowany jak np. z podróży, zdjęcia krajobrazów, przyrody myślę, iż najlepiej wywoływać w pracę z kolorami. Zrozumienie jak kolory wzajemnie wpływają na siebie, jak się zmieniają jest kluczem do sukcesu. W Lightromie nie skupiam się tylko na sekcji BASIC, ale istotna jest dla mnie sekcja HSL i SPLIT TONING – to właśnie tam poszukajcie swojego kolorystycznego stylu, który będzie Was wyróżniał na tle innych. Testujcie, przesuwajcie dostępne suwaki kolorystyczne i obserwujcie jak to wpływa na fotografię, czy Wam się podoba, czy nie, szukajcie swojej palety bardzo lubię zdesaturowane kolory zieleni, nie przepadam za mocno nasyconym kolorem niebieskim. Na moich fotografiach raczej nie znajdziecie mocno niebieskiego nieba i soczystej zieleni. To zupełnie nie mój styl. Lubię jak moje zdjęcia po wywołaniu wyglądają jak zdjęcia z aparatu pytacie jak to robię? Czy zdjęcie było zrobione aparatem analogowym? Jak uzyskuje takie barwy? Jak tworzę klimat na zdjęciach?To wszystko wynika ze zrozumienia kolorów i ich działania w powyższych panelach ustawienia, które tworzycie zapisywać sobie jako presety, aby potem taki sam efekt nałożyć na inne zdjęcia i je dopracowywać. Można korzystać z gotowych presetów dostępnych w Internecie lub tworzyć swoje własne. W programie Lightroom jest też bardzo użyteczna i pomocna opcja, która pozwala po obrobieniu danego zdjęcia przenieść jego ustawienia na nowe zdjęcie jeszcze nie obrobione – inaczej zsynchronizować je z innym, bądź innymi zdjęciami. Ta funkcja potrafi często zaoszczędzić dużo własnego stylu w fotografii to klucz do PAMIĘTAJ, ABY CZASAMI ODŁOŻYĆ APARAT I POBYĆ TU I TERAZ Podróżujecie nie tylko dla zdjęć. Podróże to również inne doświadczenia, emocje, spotkania. A więc nie skupiajcie się tylko na zdjęciach, szukaniu idealnych momentów oświetleniowych, wschodów i zachodów, pięknych kadrów. Zatrzymajcie się! Bądźcie tu i teraz, bez aparatu w dłoni. Cieszcie się chwilą. Nie każdy moment musi zostać uwieczniony na zdjęciu, zostawcie niektóre z nich tylko dla siebie i niech będą one w Waszych sercach, a nie na matrycy w fotograficznym rozwoju! Dajcie mi koniecznie znać na jakim etapie rozwoju fotograficznego jesteście i jakie tematy z fotografii podróżniczej chcielibyście, abym poruszyła na blogu?Drogi Czytelniku!Jeżeli podoba Ci się ten wpis i uważasz, że jest wartościowy będzie mi miło jeśli napiszesz komentarz pod wpisem lub pozostawisz lajka, skomentujesz i udostępnisz ten tekst na Twoim na temat fotografii znajdziecie tutaj: Fotografia Zapraszam Was również na mój Instagram oraz fanpage na FacebookuDo zobaczenia gdzieś w drodze!
Konkret24, Tvn24.pl. Wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość, ale nie ma sejmowej większości. Tę są w stanie stworzyć Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica. Jednak prezydent, mówił przed wyborami, że zwyczajem było, że to zwycięskie ugrupowanie "otrzymywało ten mandat do tego, by formować rząd". Dziś jego minister
W kinach od 15 marca 2013 r. Pradawny spór ożywa, kiedy młody mężczyzna imieniem Jack (Nicholas Hoult) przypadkowo otwiera bramę między światem ludzi, a przerażającym światem olbrzymów.... Olbrzymy, po raz pierwszy od stuleci uwolnione na ziemi, usiłują odzyskać panowanie nad lądem, który kiedyś utraciły, a Jack musi stanąć do walki i usiłować je powstrzymać. W walce o królestwo, lud i miłość odważnej księżniczki musi zmierzyć się z niepokonanymi wojownikami, choć dotychczas wierzył, że istnieją tylko w legendach… Teraz sam może stać się legendą. Ceniony w swojej branży Bryan Singer jest reżyserem epickiego filmu przygodowego w 3D pod tytułem Jack pogromca olbrzymów z Nicholasem Houltem w tytułowej roli. W filmie występują także Eleanor Tomlinson jako Księżniczka Isabella, Stanley Tucci jako podstępny Lord Roderick, Ian McShane jako prześladowany Król Brahmwell, ojciec Izabelli, Bill Nighy jako przywódca olbrzymów Generał Fallon oraz Ewan McGregor jako lojalny rycerz Elmont. Singer wyreżyserował obraz na podstawie scenariusza Christophera McQuarrie’ego i Dana Studneya, autorami fabuły są Darren Lemke i David Dobkin. Producenci filmu to Neal H. Moritz, David Dobkin, Bryan Singer Patrick McCormick oraz Ori Marmur, producenci wykonawczy natomiast – Thomas Tull, Jon Jashni, Alex Garcia,Toby Emmerich, Richard Brener, Michael Disco i John Richard. W zespole kreatywnym znaleźli się reżyser obrazu Newton Thomas Sigel, scenograf Gavin Bocquet, montażyści John Ottman i Bob Ducsay oraz projektanka kostiumów Joanna Johnson. Muzykę skomponował John Otoman. Dominic Tuohy odpowiada za efekty specjalne, a Hoyth Yeatman Jr. – za efekty wizualne. New Line Cinema prezentuje film Jack pogromca olbrzymów, powstały we współpracy z Legendary Pictures, Original Film/Big Kid Pictures/A Bad Hat Harry Production of Bryan Singer Film. Obraz będzie rozpowszechniany przez Warner Bros. Pictures, spółkę Warner Bros. Entertainment Company. WIĘCEJ NA KANALE YOUTUBE WB: O PRODUKCJI Zjadł mysz zły kot. Nie pytajcie, skąd ten grzmot. Kryje się wysoko gdzieś miejsce nad wyraz złe. Dom to olbrzymów groźnych jest. Reżyser i producent Bryan Singer — tak jak większość ludzi na całym świecie — jako dziecko zaczytywał się w porywających opowieściach przygodowych o dobru i złu, odważnych podróżnikach szukających szczęścia lub walczących w światach rządzonych przez bestie i potwory. Jedną z nich była opowieść o młodym człowieku o imieniu Jack, który staje twarzą w twarz z przerażającym olbrzymem za wszelką cenę chcącym zetrzeć jego kości na chleb. „Wtedy — tak jak i teraz —najbardziej w tej opowieści podobało mi się to, że była pozornie prosta, a jednocześnie tak fantastyczna i miała wielki potencjał” — mówi Singer. To opowieść, która przetrwała pokolenia. Znana jest pod różnymi nazwami w wielu kulturach. Niektóre z nich sięgają co najmniej XII wieku. Niektóre jej szczegóły się zmieniały — włączano nowe elementy z lokalnych tradycji ludowych, powstawały różne wersje — ale jej siła zawsze polegała na tym, że opowiadała o uwielbianych przez nas bohaterów i naszych najskrytszych lękach. Na tym żyznym gruncie wyrosła kinowa przygodowa opowieść Jack pogromca olbrzymów— znana historia, której nadano nowy wymiar, z udziałem nowych bohaterów, którzy wciągają widzów do niesamowitego świata, gdzie czai się niebezpieczeństwo i nie da uniknąć się przeznaczenia. „Dla mnie inspiracją było nadanie nowego życia tej legendzie, a w dodatku zrobienie tego z rozmachem i w bardzo realnym wymiarze. Na podstawie tego, co w dzieciństwie wydawało mi się abstrakcją, i inspirując się kilkoma ilustracjami z książki, chciałem zrobić coś autentycznego w pełnej skali, z akcją i dramatycznymi wątkami, no i pięciomilową łodygą fasoli” — mówi Singer, który do realizacji tego zadania zastosował najbardziej zaawansowane dostępne technologie filmowe. Przedstawił interakcje ludzi i olbrzymów w różnorodnych krajobrazach, które stworzył, aby nadać im należny pełny wymiar i charakter. „Opowiadamy naszą własną opowieść, luźno opartą na historiach takich jak „Jaś i magiczna fasola” („Jack and the Beanstalk”) i starszej oraz mroczniejszej legendzie „Jack pogromca olbrzymów” („Jack the Giant Killer”), które powstawały w tym samym czasie, co legendy o Królu Arturze. Wykorzystujemy fragmenty obu historii i wprowadzamy nasze własne tradycje ludowe, aby nadać jej kontekst i ożywić postaci, tworząc coś w rodzaju przejaskrawionego realizmu”. „Wiedzieliśmy, że scenariusz jest wyjątkowy, ale to tylko część składowa. Mieliśmy szczęście, że zjawił się Bryan, który ze swoimi umiejętnościami i wizją przeniósł całą produkcję na zupełnie inny poziom, wykraczający poza zwykłą bajkę dla dzieci. Kiedy widzowie zobaczą te obrazy, jestem pewien, że uświadomią sobie, że jest to wielka, epicka opowieść ze strasznymi olbrzymami i ważnymi motywami, z poczuciem humoru i romantycznymi uniesieniami, zaskakującymi scenami akcji i widowiskowymi efektami specjalnymi, które zachwycą każdego” — mówi producent Neal H. Moritz. „W filmie widzowie znajdą wszystko to, co pamiętają z dzieciństwa, i jeszcze więcej” — mówi Nicholas Hoult, który po raz pierwszy pracował z Singerem na planie filmu X-Men: Pierwsza klasa, a teraz występuje w roli tytułowej jego nowej produkcji. „Strzelamy z kusz, zjeżdżamy na linach nad wielkimi wąwozami, pokonujemy przeszkody na rozbujanych pnączach i uskakujemy przed płonącymi drzewami, którymi rzucają w nas olbrzymy. Widz nigdy nie wie, czego się spodziewać”. Wersja Singera rozpoczyna się wiernie od klasycznej historii zwykłego, biednego parobka, który otrzymuje garść nasion fasoli dla swojego konia, a niedługo potem staje się właścicielem potężnej fasolowej łodygi — żyjącej, bezpośredniej drogi prowadzącej do krainy olbrzymów. Choć nie jest przygotowany na niebezpieczeństwa, które tam go czekają, podejmuje wyzwanie zmierzenia się ludożerczymi potworami rodem z koszmaru, polegając nie tylko na swojej sile, ale także sprycie i odwadze. „Jack jest postacią, z którą widzowie mogą się identyfikować” — mówi producent David Dobkin, który wspólnie ze scenarzystą Darrenem Lemke opracował pomysł na film i od dawna interesuje się tym, co nazywa „motywem Dawida i Goliata” w tej opowieści. Większość ludzi postrzega samych siebie jako tych słabszych. Wszyscy mamy poczucie, że w życiu istnieją siły potężniejsze od nas i że często tracimy kontrolę. Jack nie jest superbohaterem, jest przeciętnym człowiekiem. Ma marzenia, ambicje i jakieś pojęcie o tym, do czego jest zdolny, ale do tej pory nigdy nie miał okazji się sprawdzić. Dlatego mu kibicujemy; chcemy, żeby mu się udało i żeby nam udowodnił, że jest to możliwe”. „Pokonując liczne przeszkody na swojej drodze, Jack wielokrotnie pokazuje, że bohaterem człowiek się nie rodzi, tylko się nim staje, a także że z nieobiecujących początków mogą wyniknąć wielkie rzeczy — tak jak było w przypadku samej fasolowej łodygi” — dodaje Lemke. Ale kim tak właściwie jest Jack, skąd pochodzi i co czeka go w przyszłości, nawet jeśli olbrzymy zostaną pokonane? Co mogłoby skłonić człowieka do wspięcia się na niebezpieczny most prowadzący prosto do nieba? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy udać się do fikcyjnej średniowiecznej wioski o nazwie Cloister, do jego domu. Los sprawi, że tutaj przetną się drogi Jacka i Izabelle, księżniczki z temperamentem, granej przez Eleanor Tomlinson, jednej z kliku dodanych postaci. Od razu powstaje między nimi silna nić porozumienia, więc kiedy Isabelle zostaje porwana do świata olbrzymów, Jack bez wahania dołącza do walecznego Elmonta, granego przez Ewana McGregora, i rusza jej na ratunek. „Bryan jest reżyserem, dla którego aktorzy są najważniejsi” — mówi Moritz. „Naprawdę się angażuje i pomaga im pokazać prawdziwego ducha bohaterów na ekranie. Myślę, że relacja między Jackiem a Isabelle — i chemia między Nickiem Houltem a Eleanor Tomlinson wcielającymi się w te role — jest bardzo ważna, a Bryan potrafi to znakomicie pokazać”. Równie istotna jest relacja między Jackiem a jego mentorem, Elmontem. Początkowo jest ona komiczna, ale ostatecznie obu stronom przynosi wiele dobrego. Zaczyna się od tego, że Jack ma okazję przekonać się na własnej skórze, na czym polega „zadanie, którego chciałby się podjąć, gdyby mógł na tym świecie uzyskać odpowiedni status” — jak opisuje to Ewan McGregor — a kończy szansą na prawdziwą przyjaźń, po tym, jak razem pokonują drogę do piekła i z powrotem. Następnie Singer uwalnia olbrzymy, i są to postaci, jakie rzadko widujemy. Nie są to przygłupie, niezdarne istoty jak w książkach, ale zwinne i myślące osobniki. Olbrzymy, którym przewodzi Bill Nighy jako ambitny generał Fallon, są także zaskakująco skłonne do rywalizacji, próżności i brutalnych zachowań, które śmiertelnikom, stanowiącym ich wymarzone pożywienie, trudno zrozumieć. Z takimi przeciwnościami mierzy się Jack, podczas gdy stawką jest nie tylko jego życie, ale także życie jego ukochanej, wszystkich mieszkańców królestwa i prawdopodobnie całego świata. To duża presja dla kogoś, kto twierdzi, że jest prostym parobkiem, ale i prawdziwe wyzwanie dla Singera. „Bryan lubi pracować z rozmachem” — mówi Patrick McCormick, jeden z producentów filmu obok Singera, Moritza, Dobkina i Oriego Marmura. „Ale wie, że w filmie, w którym tworzy się świat, jakiego nikt jeszcze nie widział, to właśnie historia i bohaterowie są zawsze najważniejsi. Nie da się zrobić dobrego filmu, jeśli nie zaplanuje się dobrze takich szczegółów”. Dlatego też akcja filmu Jack pogromca olbrzymów rozgrywa się w specjalnie stworzonym, lecz bliżej nieokreślonym miejscu. Choć wydarzenia wydają się rozgrywać w Anglii w odległej przeszłości, klimat filmu tworzą charakterystyczne średniowieczne elementy w połączeniu ze współczesną wrażliwością. Widać ją w takich szczegółach jak charakter mieszkańców, sposób ubierania i mówienia. Wszystko to sprawia, że granice miasteczka Cloister znajdują się wyłącznie w naszej wyobraźni. Podobnie jak we wszystkich dobrych historiach, Jack pogromca olbrzymów porusza także ważniejsze, uniwersalne tematy, takie jak wytrwałość i męstwo, poświęcenie dla towarzyszy i to, do czego jesteśmy zdolni dla miłości. Dan Studney, który razem z Darrenem Lemke i Christopherem McQuarrie’em jest autorem scenariusza, zauważa, że „Film opowiada o dorastaniu, a łodyga fasoli jest tego znakomitą metaforą. Wspinanie się na nią oznacza gotowość do zmierzenia się ze strachem, z tym, co nieznane i możliwość powrotu jako osoba wzbogacona o to doświadczenie”. W filmie jest to podkreślone w humorystyczny sposób, kiedy Jack przyznaje się do bardzo niemęskiego lęku wysokości, chociaż przeskakuje nad przepaściami i odpiera ataki dzikich, krwiożerczych potworów. Jack pogromca olbrzymów, nakręcony w całości w 3D, łączy sceny z udziałem aktorów, plenery i tradycyjne efekty z postaciami, powstałymi dzięki grafice komputerowej przy użyciu systemu Simul-Cam najnowszej generacji, opracowanemu na potrzeby Avatara w celu integrowania elementów autentycznych i wirtualnych w czasie rzeczywistym podczas pracy kamer. „W filmie pojawia się wiele strasznych rzeczy i kilka szokujących scen. Olbrzymów z pewnością nie można nazwać dobrymi; oczywistą przyjemność sprawia im pożeranie ludzi, a zaczynają zawsze od głowy — przyznaje Singer — ale wszystko to pokazaliśmy z pewną dozą humoru, puszczając oczko do widza. Chciałem, aby powstał film, który będzie dobrą rozrywką dla dorosłych, ale nie zapomniałem, że oparty jest na historii, którą poznaliśmy jako dzieci, tym razem opowiedzianej w trochę przerysowanej rzeczywistości”. BOHATER I DZIEWCZYNA Jack: Lubię porządne przygody. Isabelle: Sama chcę przeżyć przygodę. Jack i Isabelle mają wiele wspólnego. Oboje chcą odkrywać świat, na co nie pozwalają im bardzo różne, a jednocześnie podobne sytuacje życiowe. Na początku filmu pojawiają się sceny, które to obrazują. Surowy wuj gromi w nich Jacka, a ojciec Isabelle karci ją za tę samą pozorną wadę— bycie niepoprawnymi marzycielami. „Jack jest młodym człowiekiem, który mógłby osiągnąć więcej, gdyby jako chłopiec nie został sierotą i nie musiał mieszkać z wujem i pracować na jego ziemi. Pewnie kiedyś chciał być bohaterem, ale teraz marzy tylko o tym, by wydostać się z jego domu” — mówi Singer. „Potrzebowaliśmy dobrego, charyzmatycznego aktora, który potrafiłby oddać niewinność kogoś takiego jak Jack, który wie bardzo niewiele o świecie. Nick jest nie tylko utalentowanym aktorem, ma również znakomite poczucie humoru. Dlatego był w stanie pokazać przemianę Jacka z nieśmiałego i wrażliwego chłopca w wojownika, jakim musiał się stać, a do tego zrobić to w zabawny sposób”. „Jeżeli chodzi o Jacka, to nigdy nic nie idzie zgodnie z planem, ale on, jak kot, zawsze spada na cztery łapy” — dodaje Hoult. „Jest dobrym człowiekiem i gotowy jest dać z siebie wszystko, a to jest najważniejsze. Kiedy zakochuje się w księżniczce i wie, że znalazła się w tarapatach, myśli tylko o tym, żeby jej pomóc”. Na początku Jack nie czuje się najlepiej w roli bohatera, a Isabelle nie czuje się komfortowo z tożsamością, jaką odziedziczyła, a zwłaszcza związanymi z nią ograniczeniami. „To nie jest typowa księżniczka” — mówi Eleanor Tomlinson, która gra królewską buntowniczkę. „Jest uparta i nie idzie na żadne ustępstwa. Nie chce całego tego przepychu i zasad, które wiążą się z byciem córką króla. Nie chce doświadczać życia zza kamiennych murów, dlatego, gdy tylko nadarza się okazja, ucieka z pałacu. Wolałaby być zwyczajną dziewczyną”. Tomlinson i Singer dopełnili wolnościowe aspiracje Isabelle i pozorną zaciętość innymi cechami charakteru — naturalną czułością i współczuciem — dzięki czemu jeszcze bardziej pasuje do swojego przyszłego adoratora. „Isabelle kocha swojego ojca i rozumie jego odczucia po stracie żony wiele lat temu. To jedna z tych rzeczy, które bardzo podobały mi się w scenariuszu. W całym tym szaleństwie — scenach akcji, efektach i olbrzymach — chodzi jednak przede wszystkim o ludzi i relacje między nimi. Widzowie znajdą w nim więcej niż jeden wątek uczuciowy” — wyjaśnia Tomlinson. „Eleanor zaprezentowała wszystkie te cechy z wielkim wdziękiem: była chłopczycą, która żyje po to, aby podejmować ryzyko, ale nigdy nie zapomina o swojej godności i prawdziwym powołaniu. Wyglądała świetnie w przebraniu giermka i przepięknie jako księżniczka” — mówi Singer. „Oni są sobie przeznaczeni. To dwie żądne przygód dusze wkraczające w dorosłość. Łączy ich pragnienie wolności, a ich drogi już niedługo się przetną” — podsumowuje. JEDEN Z WIELU Król Brahmwell: Elmoncie, zbierz najlepszych ludzi. Sprowadźcie moją córkę. W poszukiwaniu przygody księżniczka wymyka się nocą z zamku i zatrzymuje dopiero przy chacie Jacka, gdzie szuka schronienia przed zbliżającą się burzą. Przybywa w samą porę, by zobaczyć, jak z jednego z nasion, które Jack przyniósł z targu, wyrasta olbrzymie pnącze. Jego wijące się macki wynoszą chatkę wraz z nią prosto w niebo, dając początek wyprawie rycerzy z Elmontem na czele, którzy wyruszą jej na ratunek. Ewan McGregor, filmowy Elmont, opisuje swojego bohatera jako „przywódcę Strażników, elitarnej grupy rycerzy królewskich o najwyższej randze, a także szefa ochrony rodziny królewskiej. Oznacza to, że spędza on dużo czasu, opiekując się księżniczką Isabelle. Bierze swoje obowiązki bardzo poważnie, a nie jest to łatwe zadanie, bo dziewczyna co chwila przebiera się za chłopkę i wymyka ze swojej komnaty. Ma opracowanych wiele tras ucieczki z zamku, o których on nie ma pojęcia”. "W naszej historii jest jedna kobieta i cała zgraja facetów, którzy za wszelką cenę próbują ją ratować. Zabawnie się to ogląda” — mówi Singer. Reżyser założył, że Elmont będzie „zawadiaką w stylu Errola Flynna, który robi wszystko z wdziękiem, urokiem i w wielkim stylu. Cokolwiek się dzieje, on nawet się nie spoci”. Nie oznacza to, że wszystko robi dobrze; czasami nic nie idzie po jego myśli, co prowadzi do bardzo ciekawych sytuacji. Ale on nigdy się nie przyzna, że coś jest się nie udaje. Mimo wszystko, jak opowiada McGregor, „Jack podziwia Elmonta jak starszego brata i bierze go za wzór, tak jak robi to większość mieszkańców Cloister. Strażnicy cieszą się dużym szacunkiem. Noszą zbroje, dbają o królestwo i, jak sądzę, dla młodego człowieka takiego jak Jack ich życie jawi się dość ekscytująco”. „Elmont jest kapitanem drużyny piłkarskiej, fajnym gościem, którym każdy chce być. A poza tym jest bardzo blisko z księżniczką— ma więc wszystko to, o czym marzy Jack” — dodaje Hoult. Na początku jego uczucie nie jest odwzajemnione. Kiedy Jack zgłasza się na ochotnika, aby dołączyć do ekipy poszukiwawczej, Elmont i jego brygada nie zostawiają na nim suchej nitki. Jak prosty parobek, niewyćwiczony i niedoświadczony, miałby dać sobie radę na tak ważnej misji? „Chociaż Jack nie jest szlachcicem z urodzenia, może okazać się zdolny do szlachetnych czynów, a od czego zacząć, jeśli nie od ratowania księżniczki?” — zauważa producent Patrick McCormick. Ponieważ poszukiwania prowadzą ich coraz dalej w głąb najbardziej niebezpiecznych terenów, a Jack nigdy nie tchórzy przed wyzwaniem, Elmont przestaje go wyśmiewać. Czasem tylko trochę z niego żartuje, a w końcu obdarza go szczerym szacunkiem i zaczyna traktować jak partnera. Wkrótce zaczyna ich również łączyć odczuwana przez obu odraza wobec zdradzieckiego Rodericka, bezwstydnego oportunisty, który bierze udział w misji, mając własny ukryty plan, a ratowanie księżniczki nie jest w nim przewidziane. Chociaż Roderick — mimo gorącego sprzeciwu Isabelle — jest z nią oficjalnie zaręczony, interesują go wyłącznie własne osiągnięcia. Jest bardzo zadowolony z jej położenia, ponieważ daje to mu możliwość zrealizowania planu, o którym marzył od lat — odnalezienia legendarnej rasy olbrzymów i objęcia nad nimi przywództwa. Aby tego dokonać, potrzebuje tylko dwóch rzeczy: zaczarowanego artefaktu, który sprawi, że olbrzymy go posłuchają, oraz pomostu między światem olbrzymów, a światem ludzi. Pierwsza rzecz już znajduje się w jego posiadaniu, drugą Jack właśnie nieświadomie mu podsunął. „Jeśli widzowie nie będą wygwizdywać Rodericka, to znaczy, że nie wykonałem dobrze mojego zadania” — żartuje Stanley Tucci, który świetnie się bawił w tej wyszukanej roli. „Gdy czytałem scenariusz, rzuciło mi się w oczy jego poczucie humoru i chełpliwość, i głównie dlatego zdecydowałem się zagrać w filmie. Roderick jest zły do szpiku kości, ale naprawdę zabawny — myślę, że sam też się za takiego uważa — nie wspominając już o tym, że jest też mądry i przystojny. Udawał, że wspiera króla i został przyrzeczony Isabelle, ale ona zupełnie go nie interesuje. Chodzi mu wyłącznie o władzę i dla niej zrobi wszystko. Teraz, gdy stoi przed szansą zostania kimś ważniejszym niż sam król Cloister, gotowy jest porzucić księżniczkę i sięgnąć po prawdziwą potęgę”. „Wiedziałem, że Stanley będzie się w tej roli dobrze bawił. Sprawiliśmy mu okropne zęby i długie włosy, długi czarny strój z żukami i pozwoliliśmy mu być tak ponurym i podlizującym się osobnikiem, jak tylko mu się podobało” — mówi Singer. „Jako Roderick jest bardzo teatralny, dramatyczny i bardzo zabawny, a dokładnie tego wymagała jego rola. Ma znakomite wyczucie czasu. Jest świetny” — dodaje Neal Moritz. Podjęta przez Rodericka próba realizacji celu, który przyświecał mu przez całe życie, prowadzi do jednego z najbardziej zaskakujących i zabawnych obrazów w filmie: wątły człowiek z przerostem ambicji rozkazuje armii stworzeń cztery razy większych od niego, które bez problemu mogłyby go zgładzić jednym kichnięciem. Podczas gdy ten dramat rozgrywa się w odległej krainie olbrzymów, zwanej Gantuą, dobry król Brahmwell, przybity myślą o utracie swego jedynego dziecka, czeka na wiadomości na Ziemi. Ian McShane, grający kochającego ojca, opowiada — „Fajnie było dla odmiany zagrać tego dobrego, prawdziwego dżentelmena. To dobrotliwy król, który dba o swoich ludzi i chce, aby byli bezpieczni i szczęśliwi. Sam mam córkę, więc mogę sobie wyobrazić, przez co przechodzi. Stracił już żonę, która była miłością jego życia. Została mu tylko Isabelle”. „Ian nadal jest twardzielem, za co kochają go jego fani. Nie możesz być królem, jeśli nie jesteś twardzielem. Musi się jednak zmierzyć z czymś, czego się nie spodziewał” — mówi Singer. Nie chodzi o to, że nigdy nie słyszało olbrzymach, ale podobnie jak cała reszta królestwa nigdy nie podejrzewał, że te historie z zamierzchłej przeszłości są prawdziwe. Dopiero gdy na Ziemię spada pierwsza ofiara walki toczącej się w chmurach, król Brahmwell zdaje sobie z sprawę, że legendy zawierały sporo prawdy. W tym momencie, jak zauważa Dobkin, Brahmwell staje przed tragicznym dylematem. „Jego obowiązkiem jako króla jest obrona obywateli Cloister, a jako ojca — jego córki, co wzajemnie się wyklucza. Jeśli odsunie na bok swoje uczucia, aby zrobić to, co jest dobre dla królestwa, będzie musiał ściąć łodygę i w ten zaprzepaścić jedyną szansę na powrót Isabelle do domu”. A wtedy może być już za późno. Wśród drugoplanowych aktorów grających mieszkańców Cloister znaleźli się: Eddie Marsan jako dzielny porucznik Elmonta, Crawe; EwenBremner jako niezbyt bystry, ale bardzo zły pachołek Rodericka, Wicke; oraz Warwick Davis jako Old Hamm, który przewodzi trupie aktorów, opowiadającej legendę o olbrzymach, występującej na zamkowym dziedzińcu w jednej z pierwszych scen. OLBRZYMY Fallon: Czy jesteście gotowi, moi bracia? Naprzód i w dół! Olbrzymy zamieszkują Gantuę nie dlatego, że dokonały takiego wyboru. Zostały wygnane z Ziemi, gdzie kiedyś swobodnie mogły siać spustoszenie, a jedyna droga, która niegdyś łączyła te dwa światy, została zniszczona. Minęło tysiąc lat, a one nadal chowają urazę. Jednak szansa na wyrównanie rachunków właśnie się zbliża. Chociaż grafika komputerowa była niezbędna w procesie tworzenia tych postaci, producent Moritz mówi — „Bardzo zależało nam na tym, żeby nie były to po prostu wielkie komputerowe olbrzymy. Miały mieć osobowości, pokazywać emocje i procesy myślowe; być prawdziwymi postaciami wchodzącymi w interakcje z sobą i z ludźmi padającymi ich ofiarą, więc obsadziliśmy w tych rolach znakomitych aktorów, którzy mogli wszystko to zagrać”. Najważniejszym z nich był Bill Nighy, grający faktycznego przywódcę olbrzymów, dwugłowego generała Fallona, który w równym stopniu łaknie zemsty, co ulubionego jedzenia — ludzi. Nighy opisuje pracę nad efektem osiągniętym dzięki technice motion-capture, czyli jego bohaterem w cyfrowej animacji, jako coś emocjonującego. „Ma się poczucie realności i autentyczności, ale również możliwość osiągania ekstremów. Oraz wielką moc” — przyznaje. „Trudno to doświadczenie opisać dokładnie z perspektywy aktora, ale wydaje mi się, że daje to wolność, która pozwala osiągać rzeczy, które wcześniej wydawały się nie do pomyślenia. Można wznieść się na inny poziom”. Nighy wniósł swój wkład również w charakterystyczną dykcję olbrzymów. „Bryan chciał, aby na tle ludzi wyróżniały się nie tylko fizycznie, ale także, aby ich mowa brzmiała inaczej. Można przypuszczać, że tak stałoby się w przypadku rasy, która ewoluowała w odosobnieniu, więc zasugerowałem, by dać im akcent północnoirlandzki” — mówi aktor. Następnie dodał jeszcze głosowi Fallona charakterystycznej chropowatości. „Aby to osiągnąć, codziennie rano przed zdjęciami zamykał okna swojego samochodu i krzyczał przez 20 minut, zdzierając sobie głos. Potem przychodził na plan z tym zachrypniętym głosem, który stał się ostatecznie głosem Fallona. Kiedy usłyszałem go za pierwszym razem, myślałem, że jest chory. A on na to »Nie, właśnie krzyczałem sobie w samochodzie i chciałbym wypróbować ten głos podczas czytania. Powiedz, co o tym sądzisz«. Ja zastanawiałem się tylko, czy to zdrowo” — wspomina Singer. Urok Fallona — o ile można tak to nazwać— potęguje obecność groteskowej, miniaturowej drugiej głowy, która wyrasta z jego prawego ramienia. Kłębi się w niej wiele myśli, mówi absurdalnie niewyraźnie, charczy, pluje i wydaje z siebie dźwięki podobne do warknięć, które, gdyby tylko ktoś mógł je zrozumieć, okazałyby się najgorszymi groźbami i przekleństwami. Singer, którzy o użyczenie głosu niezbyt cichemu partnerowi olbrzyma poprosił Johna Kassira, wyjaśnia — „Chciałem stworzyć postać, która nie miałaby prawa głosu — małą głowę, która chciałaby wykrzyczeć wszystko to, co mówi duża głowa, ale nie może. Mimo to próbuje i jeśli wsłuchasz się uważnie, możesz usłyszeć, że te dźwięki to inna wersja tego, co mówi Fallon, ale dość nieudolnie wyartykułowana. Stąd rodzi się wieczna frustracja”. Singer wyobrażał sobie, że obca rasa będzie bardzo podobna do ziemskich mieszkańców. „Na pierwszy rzut oka powierzchnia skóry olbrzymów wydaje się żyć własnym życiem, ale kiedy przyjrzy się jej z bliska, nie można być pewnym, czy to jakieś narośle czy kamyki, czy to włosy czy chwasty. Olbrzymy były odizolowane przez tysiące lat i widać po nich upływ czasu i skutki zaniedbania”. Aby wiarygodnie oddać masywne postawy i chód istot mierzących prawie 8 metrów, aktorzy grający olbrzymów przeszli specjalne szkolenie z choreografem Peterem Elliottem, który w filmie pojawia się również w drugoplanowej roli olbrzyma zwanego wartownikiem. Twórcy filmu chcieli uniknąć wizerunku stereotypowych ciężko stąpających niezdar. Chcieli mieć szybkich przeciwników, którzy mają dużo energii, ale uświadomili sobie, że ze względu na ich rozmiar i długość kończyn trzeba było odpowiednio dostosować ruch — obniżyć środek ciężkości i opanować odwracanie ciężkich głów. Ponadto Elliott dążył do tego, aby każdy olbrzym był inny pod względem ruchów i gestykulacji, żeby sprawiał wrażenie odrębnej istoty, a nie armii klonów. „Gdy Jack i Elmont otrząsają się z szoku wywołanego ich widokiem, szybko zdają sobie sprawę, że olbrzymy są szybkie” — mówi Hoult. Twórcy filmu eksperymentowali z różnymi różnicami wzrostu między olbrzymami a ludźmi, ale w końcu zdecydowali się na stosunek 4:1. Mniejsza różnica nie była wystarczająco zastraszająca, a większa mogła uniemożliwić interakcje, które były bardzo ważne. Połączenie wszystkich elementów w płynną całość wymagało wykorzystania zaawansowanego procesu Simul-Cam, opracowanego na potrzeby Avatara Jamesa Camerona. System ten pozwala reżyserowi nałożyć wcześniej wykonane komputerowo obrazy na autentyczne plany i plenery i tworzyć każdą scenę jako całość widoczną na ekranie. Singer zaczął od wstępnych scen w technice motion capture przedstawiających olbrzymy o wzroście około 8 metrów. Od tej pory ich miejsce było w komputerze. Aktorzy grający ludzi odgrywali swoje role, używając tych zdjęć jako punktu odniesienia, podczas gdy Singer przyglądał się im i reżyserował, uwzględniając olbrzymy, na których zachowania reagowali aktorzy. Dawało to pewien poziom artystycznej swobody w chronologicznym podejściu do pracy nad scenami, w zależności od tego, czy to wokół olbrzymów, czy ludzi rozwijała się akcja w danej scenie. Na końcu dodano charakterystyczną ekspresję i ruchy olbrzymów oraz wirtualne elementy rozbudowujące plenery i podkreślające ich wielką skalę. Technologia motion capture stosowana była nie tylko w przypadku aktorów grających olbrzymy. Wielu aktorów grających ludzi również musiało wypróbować specjalną przestrzeń, w której rozgrywała się jej magia. Dla Ewana McGregora była to pierwsza taka okazja. „Moje ruchy były rejestrowane i przerabiane na wersję cyfrową. W ten sposób powstawała animowana wersja mnie wykorzystywana w scenach niebezpiecznych upadków lub skoków. Kręciliśmy, jak biegnę i zbieram się do skoku, a następnie tworzyliśmy wizerunek mnie lecącego w powietrzu i znów wracaliśmy do sceny, w której ja sam ląduję” —opowiada. Dodatkowo, odtwarzając ruchy kamery filmowej przy użyciu 34 kamer motion capture w tej samej przestrzeni, Singer mógł wybrać dowolny kąt obserwowania rozwijającej się akcji — sponad, spod lub zza olbrzymów, w zależności od tego, jak zmieniała się perspektywa w każdej scenie. Singer, współpracując ściśle z operatorem Newtonem Thomasem Siglem, swoim wielokrotnym współpracownikiem od czasu Podejrzanych, często kręcił z ziemi, aby pokazać punkt widzenia ludzi. O przeciwnym punkcie widzenia mówi — „Kiedy olbrzym na coś patrzy, jego oczy są od siebie znacznie oddalone, ponieważ jego głowa jest wielka. Dlatego za każdym razem, kiedy olbrzym na czymś się koncentrował, zwiększałem przestrzeń pomiędzy osiami — między dwoma obiektywami kamery 3D o dwadzieścia kilka centymetrów. W ten sposób powstaje efekt hiper-3D, który następnie się minimalizuje. W tym przypadku byli to kulący się ludzie. „Byłem bardzo zadowolony, że kręcimy w prawdziwym stereo, a nie robimy późniejszą obróbkę, bo kiedy jest się na planie i próbuje skomponować ujęcie lub ocenić, jaki będzie efekt 3D, wspaniale jest móc od razu zobaczyć wynik pracy w trójwymiarze” — dodaje. CLOISTER I GANTUA: TWORZENIE ŚWIATÓW Jack: Jak myślisz, co tam jest? Elmont: Ja nie myślę. Szykuję się na wszystko. Na planie w Wielkiej Brytanii W filmie Jack pogromca olbrzymów przeciwstawione są sobie sielankowa wieś Cloister i nieprzychylny krajobraz Gantuy. Praca nad oboma miejscami zaczęła się w plenerach, które specjalista Nick Fulton znalazł w Wielkiej Brytanii. „Chciałem, aby te światy, choć wystylizowane, były zakorzenione w rzeczywistości, dlatego postanowiłem skorzystać z miejsc interesujących wizualnie i historycznie. Zawsze staraliśmy się wychodzić od naturalnych, prawdziwych miejsc” — mówi Singer. Porośnięte bujną roślinnością tereny posiadłości Hampton króla Henryka VIII w południowym Londynie stały się tłem dla wsi Cloister, gdzie umieszczono łodygę fasoli. Jej dziedziniec z kolei posłużył za tętniący życiem rynek wioski. Niesamowita katedra Norwich, wybudowana w XII wieku, przeistoczyła się w salę tronową króla Brahmwella. I choć dużą część fikcyjnego pałacu w Cloister zbudowano w Longcross Studios w Surrey, Singer wykorzystał również gotycką katedrę Wells w Somerset, w szczególności te wnętrza, gdzie znajdują się wspaniałe średniowieczne witraże. Fragmenty pełnego dramatyzmu wąwozu Cheddar w Somerset w południowo-zachodniej Anglii okazały się idealnym tłem dla surowych krajobrazów krainy Gantua. Ponadto stary obszar leśny Puzzlewood w lesie w Dean, w hrabstwie Gloucestershire, dostarczył labiryntu ścieżek, wąwozów, omszałych skał i sękatych drzew, tworzących nastrój w scenach pościgu i ucieczki. Zbocze wzgórza w Bourne Wood, w hrabstwie Surrey, stanowiło fundament, na którym zbudowano urwisko zwieńczone kolosalnym gargulcem z otwartą paszczą, wypluwającym strumienie wody i strzegącym wejścia do Gantuy. Obraz ten uzupełniono później, wykorzystując w tym celu zielone ekrany, półkolem podobnych gargulców, broniących jej granic, straszących pośród zamglonego nieba, jak gdyby Gantua znajdowała się ponad chmurami. Scenografia: Coś w klimacie XII wieku „Tworzyliśmy coś, co wykraczało trochę poza zwykłą rzeczywistość. Akcja rozgrywa się w czasach średniowiecza, ale nie takiego, do jakiego przyzwyczajeni są historycy. Cloister miała być archetypową angielską wioską, ale jest to wersja fikcyjna, ponieważ wiemy, że ludziom nie żyło się wtedy tak dobrze, jak przedstawiliśmy to w naszym filmie. Można to nazwać historyczną fantastyką. W filmie wszystko jest większe, bardziej harmonijne i piękniejsze” — mówi scenograf Gavin Bocquet. Natomiast jeżeli chodzi o fortecę olbrzymów, Singer miał zupełnie inną wizję. Miała to być„niedbała, stara i prymitywna budowla z kamieni. Ich kultura opiera się na jedzeniu, ponieważ te bestie potrzebują dużo pożywienia. Dlatego też skupiliśmy się na dużych obszarach, gdzie mogą jeść, np. na przebudowanej sali tronowej z masywnymi, długimi stołami” — mówi reżyser. Chociaż olbrzymy i wszystko, co zbudowały, jest cztery razy większe, w tym ich domy, meble i narzędzia, zbroje i przybory, to ziemia, którą zamieszkują, nie jest bardzo rozległa — co prawdopodobnie stanowi przyczynę wiecznych zamieszek. „To nie jest olbrzymi świat. Gantua to fragment Ziemi, który oderwał się od niej, gdy powstawała, więc ich tereny przypominają planetę ludzi. Mają one ziemskie rozmiary i to olbrzymy są tam anomalią. Dla olbrzymów drzewo jest jak gałąź, a cała owca stanowi zaledwie kęs. Wszystko, co produkują, wymaga bardzo dużo materiału” — potwierdza Bocquet. Bocquet i scenograf Richard Roberts stworzyli rekwizyty zarówno normalnych, jak i wielkich rozmiarów na potrzeby obu światów. „W przypadku wszystkich filmów z efektami wizualnymi nie zakładamy, że projektujemy wyłącznie te elementy, które powstaną w naturalnej skali. Ogólne koncepcje muszą być spójne. Dopiero potem decydujemy, co będzie wirtualne, a co rzeczywiście pojawi się na planie” — mówi scenograf. Sceny kaskaderskie i efekty Kierownik ds. efektów specjalnych, Dominic Tuohy, mówi — „Staraliśmy się wykorzystywać jak najwięcej efektów fizycznych”. Podaje przykłady łodygi przebijającej dom Jacka i kulminacyjnej sceny walki między ludźmi a olbrzymami w pałacu w Cloister. A to wszystko zgodnie z poleceniem Singera, aby wykorzystywać autentyczne elementy. „Plan domu wyposażony był w system hydrauliczny. Oparty był na stalowej konstrukcji podniesionej dwa metry nad podłogę, tak, aby dom wydawał się mocny, ale i dało się go zburzyć. Mogliśmy poruszać nim na boki. Gdy łodyga przebija się przez podłogę, cały dom kołysał się dzięki pneumatycznym urządzeniom pod podłogą i rozmieszczonymi wszędzie mechanizmami wstrząsającymi. Fragmenty szybowały do góry, jak gdyby kiełki się przez nią przebijały i unosiły meble. Na przykład stół spada na Isabelle i przygniata ją do ziemi, podczas gdy cały dom unosi się do góry. Wszystkie te elementy wykonaliśmy naprawdę, a potem połączyliśmy zdjęcia z wykonaną komputerowo łodygą”. „To było bardzo emocjonujące. Wspaniale było czuć przypływ adrenaliny na skutek całego tego zamieszania na planie. Wszystko się trzęsło. Naprawdę czułam, że pod spodem jest coś, co zaraz przebije się przez dom” — wspomina Tomlinson. Tuohy był też autorem efektów wymiany ognia w scenie, w której Jack i Isabelle, Król Brahmwell i jego armia oraz rycerze Elmonta próbują odeprzeć atak olbrzymów z murów pałacu. „To była ekscytująca scena, pełna energii i ruchu” — opowiada Ewan McGregor. „Mieliśmy około 200 statystów. Wszyscy byli fantastyczni. Były też konie przebiegające po moście zwodzonym. Na planie palił się ogień, było mnóstwo akcji i dramatycznych zwrotów. To wszystko robiło ogromne wrażenie”. „Most zwodzony, który olbrzymy próbują opuścić, a wojska starają się utrzymać, działał za sprawą hydraulicznego układu przeciwwag” — mówi Tuohy. „Miał 17 metrów długości i 6 metrów szerokości, a ważył prawie 4 tony, więc opracowanie systemu, dzięki któremu można było go podnosić i opuszczać w kilka sekund, było trudne. Na planie mieliśmy też płonące drzewa. Olbrzymy chwytały je i przerzucały (za sprawą efektów komputerowych) przez mur. Kiedy drzewa przelatują ponad murem, dzieje się to dzięki efektom wizualnym, ale kiedy padają na ziemię, są to prawdziwe przedmioty. Na planie mieliśmy mnóstwo miotaczy ognia i wybuchów”. Łodyga fasoli Łodyga fasoli, stanowiąca jednocześnie jeden z planów i symbol, to centralny element opowieści i jeden z najbardziej charakterystycznych elementów filmu. Była również osiągnięciem artystycznym. Została zbudowana ze sklejki, pianki, tynku, gumy i ożywiona dzięki efektom specjalnym. „Miała dwie gałęzie, po jednej na każdą stronę planu, choć nie sięgały one tak daleko, jak wydaje się na ekranie” — mówi Singer. „Kiedy Jack i Elmont przeprawiają się z jednej gałęzi na drugą na linie, faktycznie pokonują pewną odległość. Aktorzy byli przypięci, ale faktycznie sami wykonali ten kaskaderski numer”. W ramach przygotowań do wspinaczki po łodydze aktorzy ćwiczyli na ściance, którą specjalnie dla nich zbudowano. „Pracowaliśmy w uprzężach i pokazano nam dokładnie, co musimy w tej scenie zrobić. Nie było to nic strasznego, oprócz tego, że musieliśmy spędzić na wysokości dłuższy czas, bez nadziei na zejście na dół w najbliższej przyszłości” — mówi Stanley Tucci. Pnącze musiało wyglądać dobrze na zdjęciach, jak autentyczna roślina, a jednocześnie być wystarczająco solidne, aby można się było po nim wspinać i na nim stać, tak, aby aktorzy mogli wykorzystywać je w swojej grze. Nawet pozornie nieistotne szczegóły, na przykład poszczególne liście, okazywały się problematyczne. „Nasi specjaliści od rekwizytów wykonali je w różnych rozmiarach z różnych materiałów. Były malowane, pokrywane szkliwem, a czasem postarzane i niszczone, aby każdy z nich wyglądał inaczej. Musiały naturalnie opadać, ale kiedy były zbyt delikatne i opadające, nie mogły utrzymać swojej wagi lub nie wychodziły dobrze na zdjęciach. Mieliśmy liście pierwszo- i drugoplanowe. To była wyjątkowa praca” — mówi scenograf Richard Roberts. Dodatkowe pnącza, liście i wąsy były też dodane lub poprawiane z użyciem technologii CGI (ComputerGenerated Imagery). Kostiumy odzwierciedlają motywy fantastyczne Powtarzając niejako ton, jaki Singer ustalił dla ogólnej atmosfery filmu, projektantka kostiumów Joanna Johnston pozwoliła sobie na podobną swobodę pod względem garderoby bohaterów. „Postanowiłam nadać ich kreacjom współczesny charakter. Znalazłam stroje, które odzwierciedlały ubiory z XII wieku — na przykład kaptury i peleryny — i Nicka ubrałam w bluzę z kapturem oraz skórzaną kurtkę z czymś w rodzaju podkoszulka pod spodem. Musiało to wyglądać świetnie, ale nie mogło być zbyt wyrafinowane czy pretensjonalne, zważywszy na nie najlepszą sytuację materialną Jacka. Do tego para luźnych spodni i robocze buty i wyglądał jak z tamtych czasów, a jednocześnie trochę podobnie do dzisiejszych dzieciaków” — mówi. Garderoba Eleanor Tomlinson odzwierciedla jej dwoisty charakter zarówno eleganckiej księżniczki, jak i anonimowego poszukiwacza przygód. Suknie miały być po prostu wspaniałe, ale Johnston mówi — „Ponieważ księżniczka próbowała ubierać się jak chłopak, staraliśmy się, aby wyglądała świetnie, ale miała jakiś element, który byłby przejawem ekstrawaganckiej skłonności Isabelle do męskich strojów — na przykład pelerynę i kapelusz z szerokim rondem, pod którym mogłaby się mogła ukryć, ale który nie skrywałby jej piękna”. Ewan McGregor jako Elmont w odważnej asymetrycznej zbroi z czarnej skóry, podkreślającej wszystkie jej linie i kąty, prezentuje styl szykowny. „Najlepszą jej częścią jest piękne odstające skrzydełko na ramieniu, które wygląda szczególnie dobrze w 3D” — mówi Johnston. Na drugim końcu spektrum znalazł się wstrętny Roderick grany przez biednego Stanleya Tucciego z włosami jak strąki, kaftanem ozdobionym czarnymi żukami i peleryną przypominającą od tyłu krokodyli ogon. Natomiast komplet końskich zębów był już pomysłem samego aktora. „Tak sobie żartowałem i powiedziałem, że chciałbym mieć sztuczne zęby. Nie rozmawiałem o tym wcześniej z Bryanem. Pokazałem mu je na próbie charakteryzacji i mu się spodobały” — mówi Tucci. We współpracy z artystami ds. efektów cyfrowych, których zadaniem było ożywienie olbrzymów, Johnston stworzyła także stroje generała Fallona i jego ogromnych towarzyszy. Ponieważ już trzeci raz pracowała z techniką CGI, była w pełni świadoma kwestii takich jak faktura i zakres ruchu. „Najpierw stworzyliśmy ich sylwetki i rysy twarzy, w zasadzie same nagie torsy, a następnie Joanna zaczęła wymyślać dla nich różne koncepcje” — opowiada McCormick. Johnston, podchodząca do zadania z pełnym zaangażowaniem, mówi — „Chciałam zaprojektować coś organicznego, co wyglądałoby jak warstwy starych, brudnych szmat, nie tyle ubrania, co po prostu materię. Efekt 3D naprawdę podkreśla tę warstwowość i okropne faktury, a także wiek zbroi, które gniją i pękają ze starości”. W sumie razem ze swoim zespołem stworzyła około dwóch tysięcy kostiumów. Wiele z nich było wykańczanych ręcznie z materiału na zamówienie, na podstawie jej własnych projektów, co oznaczało nieskoczenie wiele farbowania, robienia nadruków i haftu. Był to proces, który przy całym nakładzie pracy uznała za dający poczucie wolności. Miała już doświadczenie pracy z Bryanem Singerem na planie Walkirii. „Bryan jest bardzo czuły na punkcie rzeczy, które są unikalne” — mówi. „Czerpałam inspirację ze sztuki i mody, z Pietera Bruegla z XVI wieku i Williama Waterhouse’a z XIX wieku, z Alexandra McQueena i z chłopaków na dzisiejszych ulicach. To wszystko odniosłam do tradycyjnych średniowiecznych krojów, ale z wykorzystaniem innych tkanin i innej palety”. „Chciałam, żeby Cloister było bajkowe, ale nie w takim klasycznym sensie. Wszystko musiało byćosadzone w rzeczywistości, więc ważne były kolory, a tym mogliśmy się bawić w całym filmie: i architekturze i kostiumach” — mówi Singer. „Byliśmy bardzo świadomi tego, jak wszystko wygląda. Opowieść rozgrywa się około 700 lat temu, mniej więcej w XII lub XIII wieku, ale z pewnością w miejscu bardziej ozdobnym, kolorowym i efektownym niż prawdziwy świat w tamtych czasach”. „Ten film to ucieczka. Spodoba się całym rodzinom. Będą się mogły na nim pośmiać i śledzić zjawiskowe wydarzenia. Nie zabraknie też fantastyki, romansów i zabawy” — mówi Hoult. „To nie tylko wielka, pełna przygód opowieść o podróży Jacka. Chciałem oddać hołd nie tylko tej historii, którą wielu z nas zna tak dobrze, ale samej koncepcji opowiadania legend i mitów. Ciekawi mnie to, jak się zmieniają w miarę przekazywania dalej, jak są modyfikowane i zyskują nowy wymiar, a jednocześnie pozostają atrakcyjne dla każdego kolejnego pokolenia” — zauważa Singer. 1/27 2/27 3/27 4/27 5/27 6/27 7/27 8/27 9/27 10/27 11/27 12/27 13/27 14/27 15/27 16/27 17/27 18/27 19/27 20/27 21/27 22/27 23/27 24/27 25/27 26/27 27/27 Data modyfikacji: 11 marca 2013Aby to zrobić, rozprowadź gazetę (również podwójną) i wygnij oba górne rogi - lewą i prawą do siebie. Powinieneś otrzymać trójkąt równoboczny, wskazując główny punkt w górę. To prawda, że nie obejmuje części przestrzeni gazetowej. Następnym krokiem jest zrobienie kapelusza z papieru: zginanie, do granicy podstawy
Leszek Miller podziela stanowisko zarządu KOD, wzywające Mateusza Kijowskiego do rezygnacji. - Gdyby to były pieniądze od jakiegoś bogatego sponsora, ale to są środki zbierane na ulicy, do puszek... Najlepsze, co mógłby zrobić, to usunąć się w cień - stwierdził Leszek Miller w #dzieńdobryPolsko. - Widziałem wiele takich przypadków. Zwłaszcza ludzi, którzy zaczynali swoje kariery. Zaproszenia do studiów telewizyjnych, uwielbienie tłumów... To narkotyk, który działa bardzo silnie na emocje, osobowość i pan Kijowski padł ofiarą tego wszystkiego - kontynuował jego ocenie, nie można przekreślać ludzi całkowicie, ale "czasem lepiej cofnąć się o dwa kroki czy trzy, by przygotować sobie rozbieg do kolejnego przedsięwzięcia za dwa, trzy czy 10 lat".- Etap, którego jesteśmy świadkami, jest trudny dla pana Kijowskiego. Tym bardziej. że jego własna struktura wypowiada mu posłuszeństwo. Myślę o deklaracji zarządu KOD i chcę powiedzieć, że podzielam ich pogląd. Gdyby to były pieniądze od jakiegoś bogatego sponsora, ale to są środki zbierane na ulicy, do puszek... Dla wielu ludzi jest to głęboki zawód, że ich pieniądze szły na jakieś prywatne potrzeby pana Kijowskiego. To, co mógłby zrobić najlepszego, to usunąć się w cień - mówił pytanie, czy zaufałby Kijowskiemu ponownie, odpowiedział, że nie, zaznaczając jednak, że nie chodzi o niego, tylko o tysiące ludzi, którzy przychodzą na manifestacje zakończonym po południu dwudniowym posiedzeniu organizacji przyjęto uchwałę w tej sprawie. Podano, że podczas posiedzenia "omówione zostały nieprawidłowości finansowe, dotyczące rozliczeń Mateusza Kijowskiego oraz Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji".Media 4 stycznia ujawniły, że Kijowski wystawiał KOD faktury za usługi informatyczne. W sumie na konto lidera trafiło sześć przelewów, opiewających łącznie na kwotę ponad 90 tysięcy jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści. .