Z danych Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego wynika, że na terenie Lublina znajduje się 12 schronów, które mogą dać schronienia dla ok. 3200 osób. Ponadto wyznaczono 89 obiektów ukrycia, w których może pomieścić się ponad 10 tys. osób. Ukrycia służą krótkotrwałej ochronie ludności, są to piwnice i podpiwniczenia.
15 marca 2022, 07:18 [aktualizacja 15 marca 2022, 10:07] Ten tekst przeczytasz w 2 minuty Wnętrze jednego ze schronów przeciwlotniczych w Kijowie / ShutterStock W polskim prawie nie ma ustawowych definicji ani norm budowy schronów, są jedynie wytyczne. Urzędnicy unikają tematu jak ognia Gdzie jest mój schron? To pytanie w ostatnim czasie zadaje sobie wielu Polaków obserwujących doniesienia z Ukrainy. Odpowiedź można sformułować tak: nie wiadomo, obywatelu, radź sobie sam. – Samorząd Warszawy nie dysponuje informacją o liczbie schronów. Kwestia budowy i utrzymania schronów przestała istnieć w chwili wprowadzenia zmian w ustawie o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej, które uchyliły przepisy wykonawcze dotyczące obrony cywilnej – tłumaczy Marlena Salwowska ze stołecznego urzędu miasta i dodaje, że ostatnim aktem prawa powszechnie obowiązującego regulującym problematykę schronów było rozporządzenie Rady Ministrów z 28 września 1993 r. w sprawie obrony cywilnej. Czyli brakuje regulacji ustawowych dotyczących schronów, a są jedynie wytyczne szefa ochrony cywilnej z 2018 r. Mówią one że budownictwo ochronne powinno się brać pod uwagę na etapie uzgadniania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego; że gminy (powiaty, województwa) powinny prowadzić ewidencję schronów. Miejscami do ukrycia mogą być piwnice, garaże podziemne, w Warszawie metro. W załączniku do wytycznych określono, jakie warunki techniczne powinny spełniać budowle ochronne, ale problem w tym, że nie ma obowiązku ich stosowania. Ale są samorządy, które stosują wskazówki. – Prezydent miasta prowadzi ewidencję, ale nie ma obowiązku budowy schronów. W Olsztynie mamy 64 miejsca do ukrycia. Przy czym warto pamiętać, że każda piwnica znajdująca się pod powierzchnią ziemi, każdy garaż podziemny mogą pełnić funkcję miejsc do ukrycia, gdy zajdzie taka potrzeba – wyjaśnia Marta Bartoszewicz, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Olsztyna. Na samoorganizację stawia także Biała Podlaska. – Nie mamy na terenie miasta budowli ochronnych spełniających wymogi przewidziane dla schronów. Posiadamy ukrycia do doraźnego przygotowania, czyli piwnice, które w przypadku podwyższenia stanu gotowości obronnej państwa właściciel lub zarządca przystosowuje do funkcji ochronnej w miarę dostępnych środków i możliwości w ramach powszechnej samoobrony. Nie posiadamy aktualnej ewidencji ukryć, ale w najbliższym czasie będzie tworzona – informuje Gabriela Kuc-Stefaniuk, rzeczniczka prasowa urzędu miasta. Za to w Lublinie istnieje nawet strona internetowa, na której mieszkańcy mogą sprawdzić lokalizację takich budowli. – Na terenie miasta znajduje się ok. 100 budowli ochronnych spełniających minimalne kryteria zawarte w wytycznych szefa Obrony Cywilnej Kraju w sprawie zasad postępowania z zasobami budownictwa ochronnego. Ich pojemność może zapewnić miejsce schronienia dla ok. 14 tys. osób. Dodatkowo do celów ochrony ludności na terenie Lublina przewidujemy wykorzystanie wielostanowiskowych garaży podziemnych, które mogą zapewnić schronienie dla ok. 5,5 tys. osób – mówi z kolei Joanna Stryczewska z biura prasowego w Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin. W sumie miejsc jest dla ok. 20 tys. mieszkańców. Lublin liczy ich prawie 350 tys., czyli schroni się co siedemnasty. Spytaliśmy także, czy mieszkańcy stolicy w razie nalotu będą mogli się schronić w metrze, tak jak to robią mieszkańcy Kijowa czy Charkowa, i czy Metro Warszawskie w jakikolwiek sposób przygotowuje się do tego, by jego infrastruktura służyła mieszkańcom w czasie alarmów bombowych? – Infrastruktura metra została zaprojektowana i zbudowana zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami prawa. Kwestie związane z infrastrukturą schronową podlegają wojewodzie – stwierdziła Anna Bartoń, dyrektor biura prasowego. Odpowiedzi od wojewody mazowieckiego nie otrzymaliśmy. Na nasze pytania nie odpowiedzieli również wojewodowie małopolski i pomorski. O tej sprawie chcieliśmy również porozmawiać z komendantem straży pożarnej, który pełni funkcję szefa obrony cywilnej. Jego rzecznik stwierdził, że „nie ma co straszyć ludzi”. W kwestii schronów wypadamy wyjątkowo słabo także na tle naszych unijnych sąsiadów. „W ostatnich latach procentowe zestawienie miejsc w budowlach ochronnych w stosunku do liczby mieszkańców spadło w Polsce poniżej 3 proc., co stanowi jeden z najniższych wskaźników w Europie. Dla porównania w Szwecji znajduje się ponad 65 tys. schronów i ukryć dla 7 mln osób, co stanowi około 85 proc. ludności kraju”– można przeczytać w artykule w „Przeglądzie Pożarniczym”. Być może odpowiednie regulacje pojawią się wkrótce, ponieważ projekt ustawy o ochronie ludności oraz o stanie klęski żywiołowej jest przygotowany do wpisania do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów. Ale prace nad nim trwają od 12 lat. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej Przejdź do strony głównej Musimy wyprzedzająco myśleć o zabezpieczeniu ludności cywilnej, a nie czekać, aż zło się wydarzy, aż wojna wybuchnie - zaznaczyła Nowicka. Schronienie mogłoby znaleźć 3,5 proc. populacji SCHRONY W WARSZAWIE | Gęstą sieć schronów zbudowano w PRL pod gmachami rządowymi, szpitalami, a nawet szkołami. Choć zimna wojna już dawno minęła, one cierpliwie czekają na swój czasach zimnej wojny Warszawa przygotowała się na amerykański atak atomowy. Na szczęście do niego nie doszło, ale pozostały materialne ślady tamtych przygotowań. To bunkry i schrony przeciwatomowe, których pozostałości można spotkać pod blokami mieszkalnymi, fabrykami, instytucjami, szpitalami czy jednostkami wojskowymi. Miały się tam mieścić wojskowe centra dowodzenia, centra obrony cywilnej, szpitale oraz schrony dla ludności. Obecnie większość z nich nie pełni już żadnej ze swych pierwotnych ról. Bunkier StarzyńskiegoSchrony powstawały w Warszawie nie tylko w PRL, kiedy władcy komunistyczni przygotowywali się na odparcie ataku atomowego. Najbardziej znanym, który powstał w stolicy jeszcze pod koniec II Rzeczypospolitej, jest schron zwany potocznie bunkrem Starzyńskiego, znajdujący się w Ogrodzie Krasińskich. Nazwa nie oddaje rzeczywistości, bo ostatni przedwojenny prezydent stolicy nie ukrywał się w nim podczas działań wojennych, wspierał mieszkańców broniących swojego miasta przed niemieckim atakiem i dalej pełnił swój urząd w ratuszu w Pałacu Jabłonowskich. Biograf Starzyńskiego prof. Marian Marek Drozdowski mówił, że prezydent nie dbał o swoje bezpieczeństwo od czasów śmierci swojej drugiej żony Pauliny Chrzanowskiej-Tylickiej, która zmarła 29 maja 1939 r. po ciężkiej chorobie nowotworowej. Zgodnie z opisem technicznym sporządzonym przez Marka Łowkisa schron składa się z ośmiu pomieszczeń o wysokości 2,5 m, ściany są zbrojone prętami, strop jest wzmocniony 130-centymetrową blachą falistą, która miała chronić osoby przebywające w schronie przed spadającymi bryłami betonu, gdyby w pobliżu wybuchły bomby lotnicze. Wejście do schronu było zabezpieczone specjalnymi drzwiami. W pomieszczeniach przetrwały jeszcze dawne przewody wentylacyjne, część układających się w biało-czarne szachownice płytek. Podczas prac w ogrodzie schron został wysuszony, odgrzybiony, pomalowany, miała w nim powstać wystawa o prezydencie Starzyńskim. To miejsce podobnie jak część innych warszawskich podziemnych schronów ma swoją legendę. Jedna z nich mówiła, że z bunkra Starzyńskiego biegnie tajemne przejście do Pałacu Mostowskich. Powstańcy z żalem wspominają: gdybyśmy mieli przed wojną chociaż metro, o ilu mniej by nas zginęłoKompleks 7215Puszcza Kampinoska to tereny, które słyną głównie z walorów przyrodniczych, ewentualnie z Rzeczypospolitej Kampinoskiej, terenów, które zajęła Armia Krajowa podczas powstania warszawskiego. W latach sześćdziesiątych jedenastohektarowy fragment puszczy został przekazany wojsku przez nadleśnictwo. Teren ogrodzono, niewielką część, bo zaledwie hektar, przeznaczono na cele obronne, reszta stanowiła obszar ochronny. Przez kilkanaście lat w strefie budowano tajne obiekty wojskowe, powstał Kompleks 7215, złożony z zespołu dwupoziomowych bunkrów wojskowych, w których miało być Tajne Atomowe Centrum Dowodzenia. Budowę, której nigdy nie ukończono, wielokrotnie wizytowali generał Wojciech Jaruzelski i sowiecki marszałek Wiktor Kulikow, główny dowódca Wojsk Państw Stron Układu Warszawskiego w latach 1977-1989, który nadzorował jej powstawanie. O obiekcie krążyły legendy wśród miejscowej ludności. Niektórzy twierdzą, że znajdowały się tam rakiety, część mogła mieć nawet głowice atomowe. Prace nad rozbudową przerwano dopiero pod koniec pierwszej połowy lat osiemdziesiątych. W 2004 r. obiekty przeszły na własność Kampinoskiego Parku Narodowego. Zgodnie z protokołem przekazania „Kompleks numer 7215 o powierzchni jednego hektara posiada trzy obiekty budowlane o łącznej kubaturze 18,5 tysiąca metrów sześciennych i powierzchni użytkowej 3800 metrów kwadratowych”. Kampinoskie bunkry, chociaż są zrujnowane, mają swój urok, każdy może je zwiedzać, jednak lepiej uważać, bo można wpaść w trzymetrową dziurę. Po generatorach prądu nie ma już śladów, stały się łupem stacji metra Młociny 21 lipca 1950 r. zapadła decyzja o budowie huty w Warszawie, był to jeden z elementów realizacji sześcioletniego Planu Rozwoju Gospodarczego. Budowę zakładu na terenach Młocin zakończono w 1957 r., produkcja stali ruszyła pod koniec kwietnia 1957 r. Kompleks przemysłowy był rozbudowywany w kolejnych latach, zakład dawał zatrudnienie nie tylko ludziom z najbliższej okolicy, w hucie pracowało około 10 tys. robotników. Poza obiektami przemysłowymi zbudowano również obiekty służące lokalnej społeczności, dom kultury i szkołę, w której uczyło się tysiąc uczniów. Tak jak pod innymi zakładami przemysłowymi również pod hutą, a dokładnie pod biurowcem (obecnie siedziba ArcelorMittal Warszawa), przy ul. Kasprowicza 132 wybudowano w latach 1956-1960 schron. Mieściło się w nim stanowisko Centrum Dowodzenia Obrony Cywilnej Warszawa. - W tamtych czasach podobne pomieszczenia budowano w większości zakładów pracy. Schron był wykorzystywany przede wszystkim w celach szkoleniowych i zaprojektowany w taki sposób, aby w razie wojny lub ataku bronią nuklearną grupa osób mogła dowodzić stąd obroną cywilną w danym rejonie - mówi Ewa Karpińska, rzecznik prasowy ArcelorMittal Warszawa, portalowi W schronie przez okres PRL odbywały się szkolenia obrony cywilnej. Schron wygląda, jakby czas zatrzymał się na początku lat 60. W podziemiach biurowca znajduje się kilka magazynów, a w nich liczniki Geigera, zestawy do odkażania samochodów, radiotelefony, nosze, apteczki, maski przeciwgazowe, kaski, gumowe rękawice, mundury dla członków obrony cywilnej, obuwie, dokumentacja oraz plansze obrazkowe do szkoleń z obrony cywilnej. - Ponadto samo stanowisko dowodzenia składa się z rozbieralni, prysznica dla osób skażonych promieniowaniem, ubieralni, WC, pomieszczenia z agregatem spalinowym, akumulatorowni, pomieszczenia z urządzeniami do filtrowania powietrza i pojemnikami na wodę, centrali telefonicznej, pomieszczenia do przyjmowania meldunków z sześcioma stanowiskami telefonicznymi, sali odpraw, pomieszczenia z czterema łóżkami dla obsługi technicznej - opowiadała Karpińska portalowi Zwiedzający mogą również obejrzeć pokój operacyjny, który stanowił centrum dowodzenia dla każdej z sekcji działającej w ramach obrony cywilnej, np. ratownictwo medyczne, straż pożarna. W obiekcie znajdowały się również tajna kancelaria oraz archiwum. Spod Pałacu Kultury i Nauki do BerlinaPodziemia pod pałacem owiane są tajemnicą. W PRL wierzono, że istnieje tam tajny kompleks podziemnych schronów, ukryty tunel, do którego wejście znajduje się pod trybuną honorową na placu Defilad, stacja kolejki wąskotorowej, pokoje dla partyjnych notabli, pokoje pełne manekinów, podziemny szpital, a nawet tunel prowadzący do Berlina. Czasem młodzieńcza fantazja i żądza przygody sprawiały, że ludzie wiedzeni ciekawością starali się sprawdzić prawdziwość tych legend. „Do akcji szykowaliśmy się tygodniami. Plan był prosty - tajnym tunelem przedostać się do gmachu Pałacu Kultury i Nauki oraz Komitetu Centralnego PZPR. Powtarzane szeptem legendy mówiły, że w tunelu tym jest kolejka wąskotorowa, którą towarzysze z KC mogli się błyskawicznie ewakuować do gigantycznego schronu atomowego pod placem Defilad... Według zebranych przez nas informacji wejście do tunelu miało się znajdować w podziemiach Pałacu Kultury, do których trzeba było się jakoś włamać. Miałem aparat fotograficzny i chciałem zdokumentować to wydarzenie i tym samym przejść do historii Niepodległej Polski. Inspiracją dla mnie był film »Poszukiwacze Zaginionej Arki«, więc wzięliśmy podobny jak miał Indiana zestaw narzędzi. Sznur, łom, kilof, dłuto i młotek, a także kilka latarek. Oczywiście w oficjalnej prasie nie mogłem znaleźć żadnych informacji o istnieniu takiego podziemnego kompleksu, więc oparłem się na intuicji. Myślałem, że jest niezawodna, ale... no cóż, myliłem się!” - pisze anonimowy autor na portalu tunelu pod sowieckim pałacem prowadzącego do Berlina nie ma. Znajdują się tam natomiast dwupoziomowe podziemia, w których „zatrudnione” są 24 koty, których zadaniem jest łapanie myszy. Podziemia PKiN można zwiedzać przy wyjątkowych okazjach. Taką okazją była sześćdziesiąta rocznica, którą budowla obchodziła w 2015 r. Poziom -1 to „długie, »nadgryzione zębem czasu« korytarze. Pod sufitem pełno ciągnących się dziesiątkami metrów rur i przewodów. Każdy krok niesie się głośnym echem. Jest tak nisko, że w niektórych momentach trzeba schylać głowę. Tuż za zakrętem znajduje się pomieszczenie pełne guzików, liczników, pokręteł i lampek, zamontowanych na ścianach. To dyspozytornia. Urzędujący tu pracownicy czuwają nad ogrzewaniem, wentylacją czy instalacjami wodociągowymi w całym budynku. Dbają też o klimatyzację niektórych pomieszczeń, która została zamontowana zaraz po zakończeniu budowy” - opisywał podziemia portal Na poziomie -2 „jest jeszcze bardziej przytłaczająco i jeszcze więcej wąskich korytarzy i zakamarków. W tej scenerii z powodzeniem można nakręcić film grozy. Tymczasem okazuje się, że te nieprzyjazne na pierwszy rzut oka piwnice mają swoich stałych lokatorów. Są nimi... koty”. - Można powiedzieć, że są u nas na etatach, ale mają niestresującą pracę, zwłaszcza że nikt im tam zazwyczaj nie zakłóca spokoju. W naturalny sposób zabezpieczają Pałac przed gryzoniami, a za to dostają wikt i opierunek, czyli jedzenie, picie, a nawet opiekę medyczną. W tym momencie jest ich 11, stanowią dość zamkniętą grupę, ale od czasu do czasu zdarza się, że pojawia się jakiś nowy osobnik - opowiadała Ewelina Dudziak, rzecznik zarządu Pałacu Kultury i Nauki. Schrony pod blokami Pod blokami mieszkalnymi w Warszawie, nie tylko tymi pochodzącymi z lat 50., znajdują się bunkry przeciwatomowe zamykane na specjalne śluzy, które miały chronić mieszkańców przed atakiem atomowym. Szczególnie o schrony dbano w latach 50. W każdym z nich były wzmacniane betonem i stalą stropy, montowano solidne drzwi oraz duże wentylatory, które mogły zapewnić przepływ powietrza przez wiele godzin. Przygotowane w taki sposób schrony dawały jednorazowe schronienie nawet kilkudziesięciu osobom. Dziś już mało kto pamięta o pierwotnym przeznaczeniu schronów, czasem jednak są wykorzystywane przez mieszkańców, nie do końca zgodnie z założeniami. - Udało nam się ze szwagrem zdobyć klucze do schronu. Po miesięcznej obserwacji zauważyliśmy, że nikt tego pomieszczenia nie odwiedza. Rozpoczęliśmy tam produkcję bimbru, trwało to jednak krótko - wspomina jeden z użytkowników schronu. Włodarze miasta i osoby odpowiedzialne za jego bezpieczeństwo nie powinny jednak zapominać o tym, jak istotne dla bezpieczeństwa są schrony pod domami mieszkalnymi czy podziemia, w których można przeżyć bombardowania. - Widzę, jak powstają kładki nad warszawskimi ulicami i pytam: Nie pamiętacie o tym, że aby przeżyć bombardowanie, trzeba wgryźć się w ziemię. To takie proste. Nawet bez smoczych zębów i bunkrów możemy dać sobie szanse na przeżycie. Zamiast kładki nad drogą zbudujmy tunel pod nią. Powstańcy z żalem w głosie wspominają: gdybyśmy mieli przed wojną metro, tunele. O ilu mniej nas by zginęło. Tak, wiem, ekonomia, architektura, a jeszcze, nie daj Boże, żyjący akurat w tym miejscu rzadki gatunek kreta. To może pozbawić nas i przyszłe pokolenia szansy - pisał na łamach miesięcznika „Polska Zbrojna” Naval, operator, który czternaście lat służył w jednostce specjalnej GROM i przez wiele lat uczestniczył w misjach zagranicznych tej jednostki.Całodniowe bombardowanie PWPW – dziewięć nalotów po trzy Junkersy. Jedna z bomb o godz. 10 trafia w styk frontu bloku „F” z dziedzińcem, przebijając się do podziemi i niszcząc schron dla ludności cywilnej oraz punkt sanitarny, który zostaje przeniesiony do bloku „L”. godzina 13
Schrony przeciwlotnicze dla ludności cywilnej rozpoczęto budować we Wrocławiu w latach 1940–42. Front niemiecki był już bardzo daleko od miasta i nie groził mu żaden atak z lądu. Jednak lotnictwo alianckie cały czas nękało niemiecki miasta nalotami. By poprawić morale ówczesnych wrocławian w różnych częściach miasta powstały schrony przeciwlotnicze dla ludności cywilnej. Wrocławskie schrony zaprojektował architekt Richard Konwiarz, który zaprojektował też Stadion Olimpijski i uczestniczył przy projektowaniu Hali Stulecia. Do dziś z tych budowli przetrwały 4 obiekty przy ulicy Grabiszyńskiej, placu Strzegomskim, ul. Ładnej i prezentowany na zdjęciach przy ulicy Ołbińskiej. Schron przy ulicy Ołbińskiej wybudowano w cylindrycznym kształcie w 1943 roku. Był wykorzystywany przez hitlerowską propagandę, jako przykład dbania o ludność cywilną przez NSDAP. W czasie walk o Festung Breslau w 1945 roku, schron pełnił rolę szpitala wojskowego o nazwie Festung Lazaret IV B. GPS: Nawiguj: Dodał: Irek Jozwik Chcesz dodać atrakcję na stronę grupy ? Przeczytaj – i zamieść w grupie – Przeniesiemy ją na stronę i mapę. Wszystkie zdjęcia, oraz opisy miejsc na tej stronie i w Grupie Biwakowej na Facebooku są chronione prawem autorskim. Kopiowanie, wykorzystywanie tylko za zgodą redakcji i autorów prezentacji. Wszystkie zdjęcia, oraz opisy miejsc na tej stronie i w Grupie Biwakowej na Facebooku są chronione prawem autorskim. Kopiowanie, wykorzystywanie tylko za zgodą redakcji i autorów prezentacji. ZAINSTALUJ NASZĄ APLIKACJĘ Android iOS
Dziś wspominamy szczególną część jego ofiar. W rocznicę kapitulacji Powstania Warszawskiego od 2015 roku obchodzony jest Dzień Pamięci o Cywilnej Ludności Powstańczej Warszawy. Młode święto ma uczcić cywili, którzy w ogromny sposób pomogli Powstańcom, jak i tych, którzy mimo niezaangażowania w walkę stali się jego ofiarami.