Chociaż oboje byli w tym czasie w związkach z innymi ludźmi, wkrótce znaleźli swoją drogę do siebie. Niedługo potem aktorka Gossip Girl i gwiazda Red Notice związali się w 2012 roku. Ryan Reynolds i Blake Lively w Green Lantern . Od tego czasu para nigdy nie padła ofiarą wyobcowania i zawsze była postrzegana pełen podziwu dla siebie. W potocznym rozumieniu białe małżeństwo to związek (sakramentalny lub nie), w którym z różnych przyczyn nie dochodzi do współżycia. Prawo kanoniczne wskazuje, iż białe małżeństwo może pozwolić parze żyjącej w niesakramentalnym związku na rozgrzeszenie i przyjmowanie małżeństwo może opierać się na bliskości i czułości bez seksu. Nie musi oznaczać, że para praktykująca abstynencję seksualną jest nieszczęśliwa. Takie wyrzeczenie często ma charakter religijny. Białe małżeństwo – co to jest? Białe małżeństwo to związek nieskonsumowany, czyli bez seksu. Różne mogą być tego przyczyny, np. aseksualizm (czwarta orientacja seksualna oznaczająca brak potrzeby uprawiania seksu). Inną przyczyną podjęcia decyzji o nieskonsumowaniu małżeństwa są także traumatyczne doświadczenia seksualne jednego z partnerów. Brak seksu w małżeństwie może mieć ukrytą przyczynę – homoseksualizm jednego z partnerów, który odrzuca bliskość seksualną ze współmałżonkiem. Potocznie rozumiane białe małżeństwo może być nieskonsumowane od samego zawarcia, ale brak seksu w związku może też być tymczasowy, np. wywołany sytuacją zdrowotną partnerów. Białe małżeństwo – prawo cywilne To, czy związek jest skonsumowany, czy nie, jest ważne z punktu widzenia kościoła. Prawo cywilne się tym nie zajmuje. Współżycie lub jego brak nie ma wpływu na ważność ślubu cywilnego. Białe małżeństwo – prawo kanoniczne Bardzo ważnym elementem małżeństwa kościelnego jest jedność – i ciał, i dusz. Małżeństwo, które z założenia miałoby być białe, będzie po prostu nieważne od samego początku. Jeśli udowodni się, że zawarte w kościele małżeństwo było nieskonsumowane, można starać się o jego unieważnienie. Potocznie nazywa się to „rozwodem kościelnym”, lecz jest to nieprawidłowa nazwa, gdyż kościół nie uznaje rozwodów, a małżeństwo jest nierozerwalne. Unieważnienie małżeństwa oznacza, że było nieważne już w momencie zawarcia, po prostu do niego nie doszło. Gdyby para chciała zawrzeć związek małżeński w założeniu „biały”, czyli bez intencji współżycia z małżonkiem, będzie to związek nieważny z punktu widzenia Kościoła. Białe małżeństwo w kościele Przyczyną braku seksu w małżeństwie mogą być też powody religijne. Oficjalnie białe małżeństwo w kościele jest możliwe, jeśli dwie osoby żyją w związku niesakramentalnym, np.: · mają tylko ślub cywilny,· nie mają żadnego ślubu, ale mieszkają razem,· jedno z partnerów lub oboje są po to życie w tzw. grzechu ciężkim – w grzechu cudzołóstwa lub w stałej okazji do grzechu. Taka para nie może przystępować do sakramentów – przy spowiedzi nie dostanie rozgrzeszenia, a przyjęcie komunii skutkowałoby gniewem Boga. Może jednak uczestniczyć w życiu Kościoła. Nauka Kościoła mówi, że takich osób się nie odrzuca ze wspólnoty. Nie mogą one jedynie przystępować do sakramentów i pełnić niektórych funkcji – np. być ojcem lub matką chrzestną. Wtedy oboje mogą podjąć decyzję o białym małżeństwie . Nie będą współżyć, będą żyć jak brat z siostrą. Dzięki temu mogą otrzymać rozgrzeszenie i przystępować do sakramentów. Jak zawrzeć białe małżeństwo? O zawarciu białego małżeństwa decyduje para, ale oficjalnie do sakramentów dopuścić ich musi ksiądz. Musi mieć pewność, że para:· naprawiła krzywdy wobec sakramentalnych małżonków i dzieci urodzonych z tego związku,· wytrwa w postanowieniu czystości, a niebezpieczeństwo zgorszenia zostanie usunięte. Wtedy para otrzymuje pozwolenie na przyjmowanie sakramentów, a zaczyna od spowiedzi. Dzięki decyzji o białym małżeństwie otrzyma rozgrzeszenie. Nie istnieje natomiast sakrament białego małżeństwa . Osoby w związku małżeńskim według nauk Kościoła i Biblii powinny współżyć ze sobą w celu prokreacji. Jest to ważny czynnik budujący związek kobiety i mężczyzny. Białe małżeństwo a przyrzeczenie zachowania czystości Jeśli katolik lub katoliczka chce żyć w czystości, nie wchodząc w stan duchowny, może złożyć przyrzeczenie zachowania czystości . Ten rodzaj deklaracji składa się za pomocą specjalnej modlitwy zawierzenia Ruchu Czystych Serc, po spowiedzi i przyjęciu komunii. Można też przyrzekać nie tylko w swoim sumieniu, ale i bardziej oficjalnie – w Ruchu Czystych Serc. Zachowanie czystości obowiązuje jednak do momentu zawarcia małżeństwa. Po ślubie mąż i żona mają obowiązek prokreacji. Nie ma czegoś takiego jak „czystość małżeńska”, jest jedynie czystość przedmałżeńska. Bibliografia: Autor: Redakcja Dzień Dobry TVNŹródło zdjęcia głównego: Lukasz Banasik,EyeEm /

Jak żyć w małżeństwie bez seksu Witam! Nigdy nie myślałam, że będę szukała rad, ewentualnie pomocy na forum internetowym. Jesteśmy małżeństwem od czerwca 2014. Ogólnie razem jesteśmy od sześciu lat. Poznaliśmy się w pracy. Zauroczył mnie od pierwszego spotkania. Połączyły nas wspólne zainteresowania, pasje, no i to

Pozbawianie dziecka któregoś z rodziców to tragedia. fot. Czasami, gdy patrzę na naszego malucha, to zastanawiam, jakby to było, gdyby życie spłatało nam takiego figla - postanowilibyśmy się rozstać. Nie wyobrażam sobie tego. Kiedy pojawia się dziecko, taki temat staje się już bardzo poważny. O ile dorośli potrafią się pozbierać, wylizać rany, to w dziecku pozostawia to ból na zawsze. Gdy spędzamy czas we troje, Leon nie daje ani mi, ani żonie nigdzie się oddalić. Nieustannie kontroluje, abyśmy oboje byli blisko niego. Broń Boże, by któreś z nas chciało wyjść do toalety lub kuchni. Leo od razu podnosi syrenę „Maa-maa!”, „Taa-taa!”. Jesteśmy potrzebni mu oboje, jednocześnie. Wtedy jest najszczęśliwszy. Czy warto trwać w nieudanym związku dla dobra dziecka? Pozbawianie dziecka któregoś z rodziców to tragedia. Dziecku towarzyszy wtedy nieustanna tęsknota - raz za mamą, raz za tatą. To niezwykle trudne - czy warto być razem dla dziecka? Jeśli widzi się szanse na uratowanie związku, to pewnie tak. Ale w innym przypadku? Dziecku nie trzeba nic mówić, że jest źle, że mama i tata ze sobą nie rozmawiają, widzi to i czuje. Rośnie w domu, w którym wzorzec miłości, związku kobiety i mężczyzny jest antywzorcem. Przeczytaj więcej wzruszających historii z życia wziętych! fot. Mam znajomego, który odkąd jego dziecko było jeszcze malutkie, miał problemy małżeńskie. Raz było lepiej, raz gorzej. Kilka razy słyszałem tekst, że „będą razem” póki synek jest mały. Koniec końców po kilku latach i tak się rozstali. Z jednej strony chłopczyk miał oboje rodziców koło siebie przez kilka pierwszych lat, z drugiej jednak wysłuchał ich niejednej awantury, każdą na pewno mocno przeżył. Co lepsze, co gorsze? Nie wiem. Doceniam to, co mam. Supermamy - co sądzicie na ten temat?

Samotność w małżeństwie dotyka ludzi, którzy ciągle pragną czułości i bliskości, a nie mogą tego otrzymać. Bywa również tak, że para nie rozmawia, nie rozwiązuje konfliktów i szuka winy w drugiej osobie. Głównym winowajcom jest brak zrozumienia, empatii, do tego niedostrzeganie potrzeb, a także oczekiwań.

Jeszcze kilkanaście lat temu emeryci z krajów Europy Zachodniej czy też Stanów Zjednoczonych, gdy przechodzili na emeryturę, oddawali się uprawianiu przeróżnych sportów, odkurzali swoje zarzucone z powodu braku czasu pasje, a także podróżowali. Dzisiaj zdobywają się też na odwagę i decydują na rozwód, jeśli w małżeństwie nie byli szczęśliwi. Podobnie zaczyna być też w Polsce. Krystyna ma nieco ponad sześćdziesiąt lat. Jej małżeństwo trwało 39. Zdecydowała się odejść od męża, czym zaskoczyła dorosłe już dzieci oraz znajomych. Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego wzięła rozwód akurat teraz. Zaskoczenie było tym większe, że bliscy nie zauważyli między małżonkami konfliktu. - Nie było widać, że coś złego dzieje się w naszym związku - mówi Krystyna - bo nic się nie działo. Było cicho i pusto. Psychologowie są zdania, że właśnie cisza oraz pustka są symptomami małżeńskiego wypalenia. Po kilku dekadach wspólnego życia ona i on już dawno wypracowali sobie metody wyjaśniania kwestii spornych i nauczyli się akceptować różnice. Bo małżeństwa z długoletnim stażem rozpadają się nie dlatego, że nie mogą się porozumieć, ale dlatego, że partnerzy nic do siebie nie czują i nie mają ochoty tego zmieniać. A jeśli w związku nie ma mocnych i pozytywnych impulsów, pary zaczynają przejawiać oznaki zmęczenia małżeństwem. Żyjemy wszak długo. Małżeństwa z dwudziestoletnim stażem mają w perspektywie kolejne 20, a może nawet 30 lat bycia razem. Dzieci są na swoim, a wnuki nie potrzebują już stałej opieki. Dziadkowie mogliby zacząć nowe życie we dwoje, a tymczasem coraz częściej wolą się starzeć z kimś innym, niż z tą samą od lat żoną, czy tym samym mężem. Według francuskiego Narodowego Instytutu Studiów Demograficznych (INED) liczba rozwodów wśród ludzi po sześćdziesiątce wzrosła - od 1985 roku - dwukrotnie. Zdaniem francuskich naukowców głównie dlatego, że zakochanie przestało być uważane za przywilej zastrzeżony wyłącznie dla młodych. Jeszcze 20 lat temu rozstanie sześćdziesięciolatków było czymś wyjątkowym, a nawet nieprzyzwoitym. Jednak z roku na rok par w wieku - nazwijmy to - emerytalnym, które chciały zacząć życie z kimś innym, jest coraz więcej. Seksuolog z Lyonu Gerard Ribes tłumaczy to wzrostem znaczenia jednostki w społeczeństwie. Dlatego również ludziom starszym daje się prawo decydowania o tym, czego sami chcą. Nie muszą już koniecznie kierować się wyłącznie zasadą, co wypada i co przystoi. Szukają więc nowych dróg rozwoju osobistego. Zwłaszcza jeśli stać ich na to i mają apetyt na życie. Okazuje się na przykład, że częstym powodem rozwodzenia się małżeństw o dużym stażu jest po prostu nuda. Trudno we dwoje znosić szarą codzienność. Tym bardziej, że gdy mężczyzna przechodzi na emeryturę, zaczyna spędzać znacznie więcej czasu w domu, czyli tam, gdzie dotąd królowała kobieta. Pląta się pod nogami, chce decydować o sprawach domowych, które dotąd dla niego nie istniały, a w innych sferach życia nie ma nic nowego do zaproponowania. Nagle okazuje się, że mąż i żona mają własne nawyki i inaczej organizują swój świat, który ma się nijak do świata współmałżonka. Naukowcy twierdzą, że przyczyną wielu rozwodów jest też przemoc. I nie chodzi tu o fizyczne znęcanie się nad drugą osobą, ale o tak zwaną przemoc słowną, co bywa w związkach o długim stażu czymś powszechnym. Innym rodzajem przemocy, który partnerzy stosują wobec siebie, jest przemoc milczenia traktowana jako kara. Alkoholizm i niewierność - częściej jednak ze strony mężczyzny - też bywają powodami rozwodów. Kobiety, nawet te starsze, znajdują wsparcie w otoczeniu i nie chcą już cierpieć do śmierci. Znaczące miejsce wśród przyczyn rozwodów zajmuje też seks, a właściwie jego brak. Okazuje się, że niemal 50 procent sześćdziesięciolatków nie utrzymuje ze sobą kontaktów seksualnych. W Polsce pokutuje tu wychowanie. Wpaja się młodym kobietom i mężczyznom, że seks to jest obowiązek, który ma na celu prokreację. Jeśli cel ten - z przyczyn naturalnych - odpada, nie ma powodu wypełniania obowiązku. Takie nastawienie zmienia się także i u nas, ale chyba wolniej niż w krajach, gdzie starość nie jest postrzegana wyłącznie jak dopust boży, ale jako kolejny, ważny etap w życiu. Ciekawe, że - wedle francuskich badaczy - w sześciu przypadkach na dziesięć to kobieta występuje z inicjatywą rozwodową. Nie jest to jednak proporcja charakterystyczna akurat dla osób po sześćdziesiątce. Utrzymuje się w każdym przedziale wiekowym. Ale nawet jeśli z pomysłem rozwodowym "wyrywa się" partner, to kobieta bywa tą propozycją mniej zaskoczona niż mężczyzna, który dowiaduje się, że jego żona żąda rozwodu. Nie dziwi też, że większość rozwodów dokonuje się w miastach. W większych aglomeracjach jest się bardziej niezależnym, bardziej anonimowym, a przez to mniej narażonym na negatywne opinie sąsiadów czy znajomych. Nie wszyscy po rozpadzie starego związku tworzą nowy. Jeżeli małżonkowie po rozstaniu mieszkają osobno, często wracają do siebie po latach rozłąki. - Tak było i w naszym przypadku - mówi 75-letnia dzisiaj pani Joanna z Krakowa. - Po przejściu męża na emeryturę nie mogliśmy się pomieścić w jednym domu, chociaż żyliśmy w nim razem od prawie 35 lat. Każde było z czegoś niezadowolone, jedno drugiemu przeszkadzało, zamiast się wspierać. Zamieszkaliśmy oddzielnie. Po pięciu latach - tyle zajęło nam przemyślenie sobie wzajemnych relacji - uznaliśmy, że jednak postaramy się wypracować kompromis. Znowu jesteśmy razem, a ja, prawdę mówiąc, czuję się jak młoda mężatka. Bywa też tak, że po rozstaniu ze współmałżonkiem kobieta albo mężczyzna - bez względu na wiek - odnajduje nową miłość. Zwłaszcza że obecnie społeczeństwo coraz częściej przyjmuje bez oporów "zakochanie się" na każdym etapie życia. Najostrożniej do nowych partnerów rodziców odnoszą się dzieci. Nie jest im łatwo zaakceptować to, że mama lub tata domagają się prawa do seksualności. Pan Jan, dzisiaj 77 lat, od dziesięciu lat jest w związku z kobietą, poznaną po rozwodzie z żoną, z którą przeżył 30 lat. - Nie było mi łatwo. Dzieci obawiały się, że przepiszę dom na Martusię, że stracą spadek, że była żona zostanie bez środków do życia. Musiałem zadeklarować, że wszystkie sprawy majątkowe będą uregulowane tak, jakbyśmy wcale się nie rozwodzili. Rodzina byłej żony uznała, że zwariowałem na stare lata. A my wbrew wszystkiemu zamieszkaliśmy razem i nie żałujemy ani jednego wspólnie spędzonego dnia. Tylko, że nie każdy jest tak zdeterminowany i nie każdy jest przekonany o tym, że na stare lata wcale nie musi się poświęcać. Jadwiga (68 lat) została kompletnie zaskoczona decyzją męża, który oznajmił jej, że złożył pozew o rozwód. Ona, głęboko wierząca katoliczka, nie może zrozumieć, o co mu chodzi. Przecież mają dom i pieniądze. Mogliby razem cieszyć się sukcesami utalentowanych wnuków, jeździć na działkę. Ona by mu gotowała, a on odpoczywałby na balkonie po obiedzie. Tak dotarliby - jedno obok drugiego - do kresu. Jak Pan Bóg przykazał. Tylko, że on chciał zupełnie czegoś innego. Chciał, by o siebie dbała, chciał pojechać do przyjaciół do Rzymu - ona uważała, że te pieniądze, które mieliby zmarnować na podróż, przydadzą się córce. On chciał seksu, a ona odpowiadała, że mu się w głowie koci na stare lata. No to znalazł sobie panią trochę tylko młodszą i zaczął nowy etap w swoim życiu. - Nie wiem, jak długo będę jako tako zdrowy, nie wiem, czy wszystkie plany uda mi się zrealizować, ale będę się starał z całych sił. Nie mam zamiaru gnuśnieć na balkonie i poświęcać się wnukom. Kocham je i zawsze będę je wspierał, ale nie będę żył ich życiem - mówi Andrzej (69 l.). Nie wszyscy zasiedziali małżonkowie potrafią przenieść ciężar wspólnego bycia - z rozwiązywania konfliktów na zwiększanie wzajemnej bliskości. Wiele par przez lata nie pracowało nad wzbogaceniem związku. John M. Gottman, profesor psychologii na uniwersytecie w Waszyngtonie, autor książki "The Seven Principles for Making Marriage Work" (Siedem zasad małżeńskiego sukcesu) pisze, że ludzie przechodzą na emeryturę i nie wiedzą, jak ze sobą rozmawiać, dlatego, że przez całe życie wyłącznie wymieniali informacje, przekazywali polecenia i załatwiali sprawy. Teraz nie umieją znaleźć się w towarzystwie drugiego człowieka. Ci małżonkowie, którzy nie potrafią rozwijać pozytywnych aspektów związku, są zagubieni, samotni i przygnębieni. Iskra ich miłości przygasa. Przestają się wzajemnie pociągać, a nawet lubić. Jednak ogień, który dawał ciepło w małżeństwie, można rozpalić na nowo - mówią psychologowie. Ale potrzebna jest otwartość na przygody, poczucie humoru, czułe gesty, plany. Pary z długim małżeńskim stażem zgromadziły przecież duży emocjonalny kapitał. Można do niego sięgnąć, by rozbudzić emocje i wprowadzić nowe rytuały, jak chociażby spacery w parku, czy wyjazdy na weekendy we dwoje. Ale trzeba też zadać sobie kilka pytań. Czy czujemy wspólnotę celów? Czy uznajemy te same wartości lub podzielamy podobne zainteresowania? Czy myślimy o sobie jak o drużynie, która wiele razem przeszła? Bywa przecież, że ów emocjonalny kapitał całkowicie się wyczerpał. Małżonkowie co prawda nie rzucają w siebie talerzami, ale też nie wychodzą razem i w ogóle mało razem robią. Małżeńskie wypalenie staje się faktem. Niektórzy w takiej sytuacji zdecydują się na rozstanie i będzie to niewątpliwie jedna z trudniejszych decyzji w życiu. Źródło: Zmęczeni małżeństwem
Słuchowisko Akcja słuchowiska „Na polskim Trójkącie” rozgrywa się współcześnie wśród polskich emigrantów żyjących w Chicago. Jego głównymi bohaterami są: małżeństwo Agnieszka i Krzysztof Jackowscy (on starszy od niej o 20 lat) i para równolatków (tzw. chicagowskie małżeństwo) Maria (zwana Majką) Miłosierska i Piotr Świętoch. Występuje także Maciek
Podczas zorganizowanej w Bielsku-Białej w lutym konferencji diecezjalnych duszpasterzy rodzin przekonywali o tym Łucja i Janusz Sznyrowie z Międzyrzecza. Dowodziło tego świadectwo, jakie złożyli ci – katoliczka, on – ewangelik po 24 latach małżeństwa zgodnie twierdzili: „Nie czujemy się jakąś wyjątkową parą. Chyba jedynie pod tym względem, że czujemy na sobie łaskę Bożej opieki…”.Po prostu – razem„Mieliśmy wtedy po 21 lat. Byliśmy na tyle młodzi, że nie zastanawialiśmy się zanadto ani nad reakcjami innych, ani też nad rozmaitymi dalszymi konsekwencjami tego kroku. Po prostu chcieliśmy być razem” – tłumaczy Janusz.„Na początku nie mieliśmy poczucia jakiegoś obciążenia. Jeszcze jako narzeczeni mieliśmy w Jaworzu sporą grupę przyjaciół – katolików i ewangelików – i umieliśmy razem świętować. Chodziliśmy wszyscy najpierw na Pasterkę do kościoła katolickiego, a potem wspólnie czekaliśmy na Jutrznię w kościele ewangelickim. Każdy przy tym był związany ze swoją parafią i swoim Kościołem” – dodaje postanowili się pobrać, odczuli zarówno ze strony części rodziny, jak i duszpasterzy pewien dystans, brak życzliwości i nieufność. „Były próby perswadowania: tyle fajnych dziewcząt chodzi po świecie. Dlaczego akurat ta?” – wspomina dziś z uśmiechem Janusz. Kilka osób nie przyszło na ten ślub, a niechęć została w nich do dziś. „Od początku oczywiste było, że ślub weźmiemy w Kościele katolickim – bo tu jest on sakramentem, a w ewangelickim – nie. Drugą pewną rzeczą było to, że każde z nas zostanie przy swoim Kościele. Utwierdzały nas w tej decyzji także doświadczenia innych, którzy po wstąpieniu do innego Kościoła tracili tożsamość, a w końcu w ogóle swoją więź z Bogiem” – podkreślają okoliczności tamtych postanowień. Zwyczajne życieKiedy urodziły się dzieci, było też oczywiste, że będą wychowywane w Kościele katolickim – bo do tego zobowiązali się przy ślubie. „To zawsze bardziej zależy od matki, a mniej od ojca, który pracując, bywa często poza domem” – tłumaczy Janusz. Dzieci dorastały, i w miarę ich dojrzałości coraz częściej trzeba było rozmawiać na temat różnic wyznaniowych. Zastanawiały się, dlaczego tak, a nie inaczej wyglądają różne momenty życia… „Bywały takie chwile, kiedy brakowało mi obecności męża w kościele, wspólnego przystępowania do Komunii Świętej, czasem pomocy przy objaśnianiu spraw wiary” – przyznaje rodzinie ostatecznie każde z nich zostało przyjęte i zaakceptowane bez zbędnych tłumaczeń. Coraz zwyczajniejsza stawała się ekumeniczna codzienność, również dla duszpasterzy. „Podczas kolędy ksiądz katolicki coraz chętniej podejmował rozmowę z moim mężem, a nasze dzieci – ochrzczone w Kościele katolickim – w trudnych czasach otrzymały też pomoc z parafii ewangelickiej” – mówi Łucja. Niedzielny rytm wyglądał przez lata identycznie: wychodzili razem z domu do kościoła: Łucja z dziećmi do katolickiego, Janusz – do ewangelickiego. Potem wspólny powrót do domu, wymiana parafialnych aktualności, lektura „Gościa Niedzielnego” i „Zwiastuna”. „Ostatnio trochę musieliśmy go zmienić, bo… zmieniły się godziny Mszy świętych w naszej parafii” – śmieje się Łucja. Oczywista jest obecność męża w kościele katolickim podczas wszystkich rodzinnych uroczystości. Także żony w kościele ewangelickim – podczas ważnych uroczystości kościelnych. Januszowi udało się bliżej poznać osoby w Akcji Katolickiej, Łucja bywała na próbach ewangelickiego chóru, trochę pośpiewała… „Włączyłem się też w podejmowane przez Akcję Katolicką wspólne śpiewanie, dzieląc się swoją muzyczną pasją” – wspomina Janusz. Rodzinny ekumenizmŚlub wzięli 16 października. „Myślimy, że to też jeden ze znaków Opatrzności, że dane nam było pobrać się w taki szczególny – papieski – dzień” – przyznają. Począwszy od „pełnoletniości” swego związku, czyli od 18. rocznicy ślubu, dziękują Panu Bogu co roku za wszystkie otrzymane wspólnie łaski podczas Mszy świętej. Ta pierwsza była bardzo uroczysta. Znajomi z Akcji Katolickiej poprosili organistę o marsz weselny na zakończenie, były życzenia, a zakończyło się niemal weselnym przyjęciem dla wszystkich w ogrodzie. Od Mszy świętej i spotkania w kościele zaczyna się praktycznie każde rodzinne świętowanie: „okrągłych” urodzin i wszystkich ważniejszych uroczystości. Dopiero potem można myśleć o spotkaniu przy stole... „To bardzo ważne, żeby zachować właściwą kolejność. Najpierw idziemy podziękować Panu Bogu…” – podkreślają zgodnie Sznyrowie. Dziś nikogo nie dziwi, że bliska rodzina Janusza przychodzi do kościoła katolickiego na ich zaproszenie. Na pewno ekumeniczną okazją do wspólnej modlitwy jest każde rodzinne świętowanie. W rodzinnym albumie pełno fotografii z kościelnych uroczystości, z pielgrzymek do Częstochowy, Kalwarii Zebrzydowskiej. „Co roku pielgrzymowaliśmy na Jasną Górę, ale od dwóch lat, kiedy urodziła się Julia, wybieramy bliższą i mniej dla niej męczącą drogę do Kalwarii” – tłumaczą.
Ludzie wchodzą w związki nie tylko z miłości. Zdarzają się relacje zawarte dla sławy, pieniędzy, z powodu ciąży, z przymusu. Do rzadkości nie należą również związki, w których miłość była obecna, jednak z czasem się wypaliła. Mimo to partnerzy dalej w nich trwają, nie decydują się na rozstanie z uwagi na dzieci, wygodę, czy opinię innych osób. Czy robią dobrze?

Jeśli chcesz ponownie wyjść za mąż, oto, co musisz wiedzieć. Statystyki zgromadzone przez GUS nie pozostawiają wątpliwości, jakie małżeństwa rozpadają się najszybciej. Rozwodem zwykle kończą się związki zawarte w młodym wieku (przed 24. rokiem życia). I te z krótkim stażem – góra kilkuletnim. Jednak rozwód nie oznacza przecież, że już nigdy się z nikim nie zwiążesz. Choć potrzeba czasu, by wyleczyć rany po nieudanym małżeństwie i na nowo zbudować zaufanie do mężczyzn, w końcu przychodzi moment, gdy chcesz ułożyć sobie życie. Opowiada o tym Natalia, lat 26. „Rozwiodłam się młodo i bardzo szybko. To, co zrobiliśmy, było kompletnym szaleństwem – zaręczyny po pół roku, ślub po roku, choć wszyscy nas ostrzegali. Byliśmy jednak w sobie szaleńczo zakochani, myślałam, że tak będzie zawsze. Gdy się pobieraliśmy, miałam 23 lata. Po dwóch latach byliśmy już po rozwodzie. Wspólne mieszkanie, problemy z pracą i proza życia boleśnie sprowadziły nas na ziemię. Kłopoty dnia codziennego przesłoniły łączące nas uczucie. Doszło do tego, że nie mogliśmy już na siebie patrzeć. Rozwód, choć koszmarny, był nieunikniony. Dobrze, że przynajmniej nie mieliśmy dzieci”. Po takich doświadczeniach trudno ponownie zaufać drugiej osobie. A powtórka z małżeństwa wydaje się szaleństwem. Zdarza się jednak, że pojawia się właściwa osoba i drugie małżeństwo zaczyna stawać się realne. Co wtedy? Są powody, które świadczą o tym, że drugie małżeństwo może być lepsze od pierwszego. To nie tak, że skoro raz się nie udało, to drugi raz też pewnie zakończy się fiaskiem. Niekoniecznie. Istnieją nawet badania naukowe, które potwierdzają, że drugie małżeństwo często bywa bardzo szczęśliwe. Z kilku przyczyn. - Trening czyni mistrza – w każdej dziedzinie. Wielkim atutem drugiego małżeństwa jest doświadczenie wyniesione z pierwszego. To, co przeżyłaś – nawet jeśli okazało się porażką – jest cenną lekcją, z której powinnaś wyciągnąć wnioski. Już wiesz, dlaczego poprzedni związek się nie udał. Już wiesz, czego nigdy nie będziesz tolerować u partnera. Już wiesz, jak zachowywać się w różnych sytuacjach. Już wiesz, jak wypracować kompromis. To nieoceniona wiedza, której osoby wchodzące w związek małżeński po raz pierwszy zwykle nie mają. - Wyjaśnij wszystko z nowym partnerem – być może są powody, dla których całkowite zerwanie kontaktów z byłym mężem nie wchodzi w grę (np. dzieci, wspólne interesy). Twój nowy partner musi mieć tego świadomość. Wyjaśnij mu dokładnie, jak wygląda twoja sytuacja osobista. Wytłumacz, dlaczego i z jaką częstotliwością musisz widywać się z eksmężem. Postaw sprawę jasno. Pamiętaj, że rozwód, przez który przeszłaś, wcale nie oznacza, że nie nadajesz się do małżeństwa albo że jesteś niedojrzała psychicznie. Między tobą a twoim byłym mężem coś nie zagrało – nie byliście dopasowani. Ruszyliście w swoje strony, by żyć dalej bez siebie. Gdy już przełkniesz gorycz porażki, pomyśl, że otwierają przed tobą zupełnie nowe perspektywy i możliwości. Zwłaszcza na zbudowanie nowego, znacznie lepszego i dojrzałego związku. Ewa Podsiadły-Natorska - Lepiej znasz siebie – rozwód to punkt zwrotny w twoim życiu. Wymaga zatrzymania się, pochylenia nas dobą i zajrzenia w głąb siebie. Rozwód uczy cię wiele o samej sobie. Dzięki niemu wiesz, jakie cechy w partnerze liczą się dla ciebie najbardziej. Wiesz także, czego nigdy nie zaakceptujesz. Drugie małżeństwa są udane, bo rozwodnicy mają świadomość, jakich błędów powinni się wystrzegać. Wskazówka od jednej z internautek: „Dzięki rozwodowi nauczyłam się, czego oczekuję od partnera i małżeństwa. To była bardzo cenna lekcja. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś znowu wyjdę za mąż, ale gdyby to miało nastąpić, wiem więcej o swoich potrzebach i słabościach, z których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy”. - Bardziej się starasz – tym bardziej, im trudniejszy okazał się rozwód. Ta zasada ma zastosowanie zwłaszcza do tych par, w przypadku których zarówno kobieta, jak i mężczyzna chcą pobrać się po raz drugi. Pragnienie, by tym razem się udało, w przypadku ponownego małżeństwa jest większe. Bardziej się więc staracie, co korzystnie wpływa na wasze relacje. Bo już wiecie, co się dzieje, gdy nie pracuje się nad związkiem. - Nie śpiesz się – być może po fiasku pierwszego małżeństwa odczuwasz presję, by jak najszybciej znowu wyjść za mąż, jeśli się jednak pośpieszysz, może się to skończyć… drugim rozwodem. Statystyki przywołane przeze mnie na początku niezbicie świadczą o tym, że często rozstajemy się przez pośpiech. Dlatego zanim zdecydujesz się na drugi ślub, daj sobie trochę czasu. - Bądź rozważna – leczenie ran po rozwodzie bywa trudne. Uważaj tylko, by nie stracić instynktu samozachowawczego. To znaczy, że gdy spotkasz uroczego, szarmanckiego mężczyznę, nie rzucaj się od razu w wir tej znajomości. Fakt, że między wami zaiskrzyło, to za mało, by stworzyć dobre małżeństwo (chyba powinnaś coś na ten temat wiedzieć, prawda?). Zachęcam cię, byś była rozsądna. - Nie wałkuj ciągle nieudanego małżeństwa – nie wolno ci tego zrobić. To jasne, że twój nowy partner musi poznać twoją historię i dowiedzieć się, że byłaś już kiedyś mężatką (w końcu nie ma powodu, by to ukrywać). Nie znaczy to jednak, że twój rozwód powinien być waszym tematem numer jeden każdego dnia, przy każdej okazji. Musisz uwolnić się od przeszłości – a jedynym sposobem, by to zrobić, jest pogodzenie się z nią i ruszenie przed siebie. Wnioski? Drugie małżeństwo uda się, jeśli wiesz, co szwankowało w poprzednim. Wyciągnięcie wniosków z nieudanego związku jest koniecznością. I podstawą, by drugie małżeństwo nie zakończyło się rozwodem. Świadoma swoich mocnych i słabych stron jesteś w stanie zbudować dobry, solidny związek. Doświadczenie, które zdobyłaś z poprzednim małżeństwie (mimo że nieudanym), pomoże ci stworzyć satysfakcjonujące drugie małżeństwo. Jest jeszcze kilka spraw, o których trzeba pamiętać przed ponownym wstąpieniem w związek małżeński. Oto wskazówki, dzięki którym drugi związek będzie udany. - Nie porównuj partnerów – zakładamy, że twoje ponowne małżeństwo będzie znacznie bardziej udane od pierwszego, może się jednak zdarzyć, że u nowego partnera pojawi się jakaś wada, której twój eksmąż nie miał. Co wtedy? Nigdy, pod żadnym pozorem nie porównuj swoich partnerów. To zupełnie różni mężczyźni, a takie zestawienia wad i zalet nie mają sensu. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia

W gruncie rzeczy zarówno w stanie wolnym, jak i w małżeństwie konieczne jest panowanie nad sobą (Galatów 5:22, 23). Co mówi Biblia: „Panujcie nad swoim ciałem i z należnym poszanowaniem trzymajcie je na wodzy. Nie dajcie się powodować niepowstrzymanym żądzom” (1 Tesaloniczan 4:4, 5, Wp). Dr inż. Jacek Pulikowski, doradca rodzinny, w rozmowie z Piotrem Otrębskim wyjaśniał, jak żyć w małżeństwie i nie zwariować. - Przepisy są proste, gorzej z realizacją. Być osobą, nie w tym sensie, że spełniać swoje zachcianki, tylko odkryć, że jestem człowiekiem przeznaczonym do świętości – mówił Jacek Pulikowski. - Zarobić na życie to bardzo ważna funkcja, ale nie na tym kończy się rola męża i ojca – podkreślał. Według niego, „kobieta dzisiaj ucieka od macierzyństwa”. - Poprzestawialiśmy wartości i nadzieje na to, co nam da szczęście. Nie inwestujemy w człowieka i w jego relacje z ludźmi i z Bogiem, a wydaje nam się, że szczęście osiągniemy poprzez aktywności w świecie – stwierdził. Jego zdaniem, „potrzebna jest refleksja, czy musisz mieć wszystko, co wyprodukowano”. - Miliard ludzi na świecie nie wie, czy jutro będzie mieć garść ryżu dla żony i dziecka. Ale nie za garść ryżu ludzie pracują w korporacjach i pozwalają sobie dyktować takie warunki. Nie ma pomysłu, że można zrezygnować z lepiej płatnej pracy na rzecz takiej, która daje szansę, że będę w rodzinie – mówił. Jak podkreślał, „to jest niedola układu społecznego, w którym jesteśmy”. Pytany, czy Bóg bierze odpowiedzialność za małżeństwo sakramentalne, stwierdził: - Nie. Mamy wolną wolę i bierzemy odpowiedzialność za siebie, a Bóg każdemu małżeństwu sakramentalnemu daje łaskę. Łaska sakramentalna pozwala przetrwać każdemu, najbardziej umęczonemu małżeństwu – zaznaczył. - Przez trzydzieści parę lat pracy z małżeństwami, nie spotkałem małżeństwa, które modliło się codziennie i się rozpadło – podkreślał. W dniach 23 - 25 listopada przy katedrze świętego Michała Archanioła i świętego Floriana Męczennika w Warszawie odbyły się doroczne warsztaty małżeńskie „Wybrani do miłości”. Organizatorem rekolekcji jest Domowy Kościół Ruchu Karolina Zaremba, Salve TV - Chrześcijańska Telewizja Internetowa Diecezji Warszawsko-Praskiej Dziewiąta edycja programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" dobiegła końca. W tym sezonie widzowie mogli przyglądać się trzem parom. Kinga i Marcin postanowili się rozstać. Z kolei Magda i Krzysztof, podobnie jak Kornelia i Marek, pozostali w małżeństwie. Ta druga para zamieściła uroczy wpis na Instagramie. Jeżeli chce Pani być w związku z mężem, a mąż z Panią, warto podjąć próbę ratowania małżeństwa, by wspólne życie sprawiało obu partnerom radość i satysfakcję. Z pewnością brak przyjaciół nie ułatwia Pani sytuacji, bo takie osoby często mogą być dla nas wsparciem i pomóc w trudnych momentach, takich jak ten, o którym pisze Pani teraz. 25 lat wspólnego życia z mężem to bardzo długi czas. Napisała Pani w swoim liście, że udało się Państwu wyjść z wielu kryzysów dzięki wzajemnemu wsparciu, co jest dużym zasobem związku. Jeżeli tym razem trudno pomóc sobie wzajemnie, może warto pomyśleć o psychoterapii małżeńskiej, która w takich momentach jets odpowiednia formą leczenia. Z pomocą psychoterapeuty będą Państwo mogli przejść kryzys, omówić trudne sprawy i odbudować swój związek, odbudować wiarę w siebie i we wspólne bycie razem, by dalej cieszyć się satysfakcjonującą relacją. Z pewnością w Pani okolicy znajdzie Pani dobrego psychoterapeutę par i małżeństw, który pomoże w tej drodze. Warto zadbać o siebie i o związek. To ważne, dlatego że seks jest integralną częścią życia. To, że namiętność z czasem wygasa, zdarza się w niejednym małżeństwie. Zwykle nie znamy wokół siebie nikogo, kto mówi o tym głośno, nie oznacza to jednak, że problem nie dotyka naszych znajomych. Są to po prostu sprawy trudne, a w dodatku intymne, którymi niewiele
Podnosimy głos, nie kończymy rozmowy, wprowadzamy nerwową atmosferę, wzajemnie się oskarżamy, mamy ciągłe pretensje do współmałżonka. Nastają ciche dni, mijają kolejne tygodnie, miesiące, a nawet lata. Poczucie bezradności i bólu trwa... Brudne naczynia pozostawione w zlewie, papiery porozrzucane na stole prowadzą do sprzeczki. Do konfliktu prowadzi także nieuporządkowana hierarchia wartości. Dla mnie jest co innego ważne niż dla mojego męża. Mnie zależy na czymś odmiennym niż mojej żonie. Niezgodność opinii na jakiś temat przeradza się w sprzeczkę. Dochodzą przykre słowa, a podniesiony ton głosu wzmaga napięcie. Narastają negatywne emocje, dochodzą wątki poboczne merytorycznie niezwiązane z zasadniczą sprawą - i kłótnia gotowa. Na domiar złego, niezażegnany konflikt niejednokrotnie przeradza się w wojnę popartą wrogim nastawieniem, oziębłością, a nawet nienawiścią współmałżonków. Czy w takich sytuacjach możliwy jest małżeński kompromis? Czy skłóceni, emocjonalnie oddaleni małżonkowie mają szansę na naprawienie relacji? Jak najbardziej tak. Dialog małżeński - jakie to trudne Aby mogło nastać szczere pojednanie skłóconych partnerów, potrzebne są: czas, właściwy moment do rozmowy i odpowiednie miejsce. Gdy upłynie odpowiedni czas i opadną emocje, możemy obiektywnie ocenić zaistniałą sytuację. Wybierzmy dobry moment do rozmowy - gdy dzieci już zasną, gdy współmałżonek skończy oglądać mecz, a żona odłoży swoją książkę. Ustalmy dogodne miejsce do dialogu - może to być spacer lub wygodny fotel. Nie podejmujmy rozmów, gdy włączony jest telewizor czy komputer. Starajmy się skupić na sobie nawzajem. Koncentracja ułatwi poznanie argumentów, którymi kierował się mąż/żona. Miejmy na uwadze, że kobiety i mężczyźni mają inny sposób komunikacji. Nie łudźmy się, że nasz rozmówca domyśli się, o co nam tak naprawdę chodziło. Bądźmy otwarci na usłyszane słowa. Im wcześniej nauczymy się sztuki rozmowy i prowadzenia dialogu, tym łatwiej znajdziemy wspólne stanowisko w sprawach dotyczących naszego małżeństwa. Praca ta niekiedy trwa lata, ale warto, bo potem nie ma rzeczy niemożliwych do rozwiązania. Niejako nawykiem staje się mądre przeanalizowanie na wiele sposobów problemu, który staje przed nami. Musimy przegadać wszystkie trudne sprawy. Nauczmy się nie tylko mówić o swoich wątpliwościach, smutkach, ale też umiejmy słuchać drugą osobę, by lepiej zrozumieć konkretne zdarzenie. Nieumiejętność rozmowy jest konsekwencją awantur, ucieczek z domu i pozamałżeńskich romansów. Niedojrzałość emocjonalna partnerów prowadzi do rozpadu wielu związków. Św. Augustyn pisał: "miłość to wybór drogi miłości i wierność temu wyborowi". Paradoksem jest, że choć kłótnie ranią, to jednak wzmacniają więź między małżonkami. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Konflikty umacniają naszą miłość, jeszcze bardziej doceniamy, jak bardzo jesteśmy sobie bliscy i dla siebie cenni. Dlaczego więc tak rzadko okazujemy sobie uczucia? Małżeństwo w codziennym użyciu Zabiegani, zapracowani zapominamy o miłych słowach, prostych gestach dobroci, liścikach miłosnych. A czasem tak niewiele potrzeba, by odświeżyć wzajemną więź, by druga osoba poczuła się adorowana i doceniona. Warto zainwestować we własne małżeństwo. I nie trzeba tu wielkich nakładów finansowych, liczy się inwencja i pomysł. Randka po 20 latach małżeństwa - jak najbardziej tak. Od czasu do czasu rozrywka kulturalna. Nie wstydźmy się chwycić swoją żonę/męża za rękę. Nie bądźmy jałowi w okazywaniu uczuć. Pocałunek z zaskoczenia, drobny gest, skromny upominek - czy tak wiele nas kosztują? Zaplanujmy spotkania tylko we dwoje, poczytajmy wspólnie ulubioną książkę, pooglądajmy stare zdjęcia, zatrzymajmy się na sobie. Nie rozmawiajmy o dzieciach, zapomnijmy o pracy, nie róbmy listy zakupów. Uchwyćmy coś niewidzialnego, by stało się namacalne. Narzeczeństwo - czas licznych pytajników Nieprawdą jest, że przed ołtarzem stajemy idealni, bez wad i różnic, które nagle pojawiają się po ślubie. Często słyszymy: mój mąż tak się zmienił po ślubie, albo: ona taka nie była przed małżeństwem. Nie był/nie była, bo albo tego nie zauważyliśmy, albo nie chcieliśmy widzieć, albo zamknąwszy się w świecie uniesień, radości, zakochania najzwyczajniej nie rozmawialiśmy o fundamentach naszego związku. I tu dotykamy istoty okresu narzeczeństwa. Ten magiczny czas można porównać do świata trzylatka - im więcej chcemy się dowiedzieć, tym o więcej musimy pytać. Bądźmy - jak dzieci - głodni wiedzy o przyszłym współtowarzyszu drogi. Niech narzeczeni nie boją się zadawać sobie trudnych, czasem krępujących, wstydliwych pytań. Wspólne życie to nie piękny wysprzątany świat, to czasem bardzo przyziemne rzeczy, które potrafią doprowadzić do frustracji a nawet depresji. W 2009 roku orzeczono ponad 65 tysięcy rozwodów, gdzie jedną z głównych przyczyn była niezgodność charakterów. Można przypuszczać, że w związkach tych nie było ognia pytań, małżonkowie nie zgłębiali wiedzy o partnerze. Miłości nie można pozostawić samej sobie. Nie bez przyczyny miłość porównywana jest do pięknego kwiatu, o który trzeba dbać, troszczyć się, pielęgnować. Nie tylko do ślubu, nie tylko w dniu ślubu czy w trakcie miesiąca miodowego, ale przez całe życie. Osoby, które chcą złożyć sobie przysięgę przed Bogiem, powinny zweryfikować wcześniej, czy naprawdę się znają, czy budują swój związek na trwałym fundamencie, czy więzi, jakie zrodziły się między nimi, przetrwają na zawsze. Ten wspólny dar, jakim mogą siebie obdarzyć małżonkowie, niesie niezrównane bogactwo. Umacnia związek, buduje dojrzałość i współodpowiedzialność za rodzinę. Co Bóg złączył... Małżeństwo sakramentalne to stała obecność Chrystusa wśród małżonków. Jeżeli decydujemy się na małżeństwo, poszukujemy towarzysza na dobre i złe. Podając sobie dłonie w duchu miłości, przyrzekamy wspólną wędrówkę przez całe życie. W sakramentalnym małżeństwie od ołtarza odchodzi nas troje: mąż, żona i wśród nich na całe życie Chrystus. W przysiędze sakramentalnego małżeństwa wypowiadamy niezwykle doniosłe słowa: "Ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg". To jest program naszego wspólnego życia i żadna siła tego nie rozerwie. Małżeństwa nie zawieramy na chwilę i nie kończymy, gdy dzieje się coś niedobrego. Rodzina musi mieć kręgosłup, musi mieć trwałe fundamenty. Jeżeli zawieramy Sakrament Małżeństwa, nie możemy kierować tzw. ceremonią, czy opinią publiczną. Dwoje ludzi - mąż i żona muszą na co dzień żyć Ewangelią, czerpać z tego wiecznie żywego źródła, by sami mogli być wsparciem i siłą dla dzieci, także dla dalszych członków rodziny. Życie nie jest snem albo marzeniem - tu potrzeba wiele wytrwałości, pokory, kompromisu i modlitwy! Droga do porozumienia Jan Paweł II mówił: "Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje "Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie - jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić - dla siebie i dla innych". Żyjemy szybciej i intensywniej niż pokolenie wcześniej, ale to nie usprawiedliwia naszego egoizmu i braku chęci do dbania o współmałżonka. Kiedy ostatni raz dowiedzieliśmy się czegoś nowego o sobie nawzajem? Czy rozmawiamy o swoich codziennych uczuciach? Przecież w małżeństwie niejako rezygnujemy z własnego ja, ale po to, by zdobyć nasze wspólne my. Znane powszechnie powiedzenie: małżeństwo to wieczny kompromis, niech nabierze mocy działania. W pierwszej kolejności należy uporządkować teren własnego ja. Jeżeli sami nie będziemy stawiali sobie wymagań i nie będziemy ich konsekwentnie realizować, nie oczekujmy zmian u współmałżonka. Jeżeli sami nie podejmiemy wysiłku pracy nad tym, co w nas słabe, czego się boimy i stale ukrywamy głęboko w środku, nie damy rady w chwilach, gdy nasze małżeństwo będzie potrzebowało podjęcia dojrzałych, mądrych wyzwań. Kompromis to partnerstwo, oparte na wolności, na szacunku drugiej osoby. Wspólne życie to zaspokajanie nie własnych, ale jej/jego potrzeb. To szczęście żony/męża jest dla nas najważniejsze. To dla współmałżonka jesteśmy wsparciem, jesteśmy plecami, o które zawsze można się oprzeć, gdy jest ciężko i nabrać sił, by dalej kroczyć szlakiem życia, którego szczytem jest wspólne zbawienie. *Beata Pisarczyk - pracownik administracji samorządowej w Urzędzie Miejskim w Dąbrowie Górniczej

16 zasad – Jak żyć szczęśliwie i mądrze Definicja fajnego życia. Nie ma jednej definicji fajnego życia, nie ma jednej definicji bycia fajnym człowiekiem. Nie da się zamknąć ludzi w schematy – pamiętaj o tym. Pamiętaj również, aby robić w życiu to, co da Ci szczęście. Wykorzystaj swoje życie maksymalnie i duś z niego soki.

W obecnych czasach, gdy połowa związków rozpada się bezpowrotnie, perspektywa przeżycia kilkudziesięciu lat z jedną osobą wydaje się czymś niezwykle trudnym. Są jednak jeszcze tacy, którym się to udaje – oto ich tajemnice… Przeważająca większość świata cywilizowanego uznała model monogamiczny za wzorzec kulturowy, jedyny moralnie akceptowalny. Od czasu do czasu słychać pomruki próbujące udowodnić poligamiczną naturę człowieka, jednakże jak do tej pory ludzkość nie chce zbaczać z utartych ścieżek. I całe szczęście, gdyż w innym przypadku triumf święciłaby postawa chodzenia na łatwiznę. Jakże bliska człowiekowi. Perspektywa przeżycia nawet kilkudziesięciu lat z jedną osobą wydaje się celem na miarę olimpijskiego wysiłku – osiągają go nieliczni, dzięki ciężkiej harówce. Z jednym wypada się zgodzić: to nie jest łatwy proces. W świecie w którym do człowieka dociera tak wiele impulsów wzrokowych (w postaci zniekształconego wizerunku idealnej kobiety i mężczyzny) czy słuchowych (łatwy dostęp do pornografii wskazuje, jak partnerka powinna „właściwie” reagować na rozkosz) powodują, że nasz – początkowo wyśniony – partner, staje się nieatrakcyjny. W obliczu docierających informacji o statystykach rozwodów wśród młodych małżeństw, warto zadać sobie pytanie czy na tym tle jesteśmy pokoleniem skazanym na porażkę? Czy rozstania mamy wpisane w DNA? Rozstanie dwojga ludzi wynika z niedopasowania w sferze seksualnej, pozaseksualnej lub obydwu. Wiele konfliktów i zaburzeń w sferze emocjonalnej i seksualnej wynika z faktu, że współżycie seksualne i emocjonalne nie spełnia oczekiwań ludzi i nie jest takie, jak wyobrażenia o tym, jakie powinno być – mówi dr Andrzej Depko, specjalista seksuolog, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej - Model aktywności seksualnej w danym związku jest wypadkową potrzeb i oczekiwań obydwojga partnerów, jak również przyjętego przez nich standardu zachowań seksualnych, wywodzącego się z obiegowych poglądów lub stereotypów obowiązujących w środowisku, w którym się wychowywali. Problem nieznajomości psychicznej i psychoseksualnej partnerki jest wciąż częstym powodem problemów w budowaniu harmonii seksualnej pomiędzy partnerami. Na szczęście w odpowiedzi na zatrważające statystyki wzrostu liczby rozwodników w Polsce, z roku na rok powstają nowe metody walki z kryzysem w związku. Oprócz terapii małżeńskiej, która generalnie źle się kojarzy, istnieją alternatywy, jak np. coaching dla par. Jest to metoda pracy na swoich przekonaniach, potrzebach i wartościach. Przekonania pozwalają nam poruszać się w naszej rzeczywistości - jedne nas wspierają, inne ograniczają. Warto pamiętać, że cześć z naszych przekonań to te, które wpajane są nam w drodze wychowania i w których dorastamy. Zdarza się, że nasze przekonania i potrzeby nie są zgodne z naszymi wartościami i coaching jest właśnie po to, aby móc odkryć to, co nas ogranicza i wspierać mocne strony – przekonuje Izabela Jąderek, certyfikowany Life Coach i współpracownik Fundacji Promocji Zdrowia Seksualnego. Zdaniem Jąderek to człowiek kreuje możliwości, rozwiązania i ograniczenia, dzięki czemu jest on twórcą jego własnej rzeczywistości. Szczęście i satysfakcja w związku zależy od poziomu dojrzałości w wyborze partnera i podejścia do relacji. Część teoretyków składnia się ku podejściu, że partner powinien być przede wszystkim przyjacielem. O istotnej roli przyjaźni pomiędzy zakochanymi mówią dwoje amerykańskich badaczy i terapeutów – Julie i John Gottmanowie. Utożsamiają oni przyjaźń z uczuciem sympatii i życzliwości do drugiej osoby. Przyjaźń bowiem nie polega wyłącznie na odkryciu przed partnerem najczarniejszych arkanów swojego wnętrza. Przyjaźń to wsparcie, zrozumienie, brak wstydu wobec ukazania swojego prawdziwego „ja”, poczucie pełnej akceptacji. Nie każdy jednak wie, jak budować przyjacielskie i zdrowe relacje w partnerem. Po pomoc sięgamy najczęściej, kiedy już coś się złego w związku dzieje i potrzebna jest interwencja. Kto zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że bycie w związku to też umiejętność? Na polskim rynku pojawiają się coraz to nowsze oferty skierowane do osób albo posiadających już drugą połówkę, albo jej dopiero szukających. Organizowane są kursy uczące akceptacji swojej, a także drugiej osoby oraz zrozumienia, że czasami możemy pomyśleć wyłącznie o sobie. Rozumienie jak działają relacje interpersonalne na pewno pomoże nam poprawić relacje z partnerem i żyć z nim w harmonijnym, szczęśliwym i długim związku. Anna Bratek Właścicielka Szkoły Dobranych Par Sonda Czy jesteś szczęśliwa/y w swoim małżeństwie? Tak, bardzo 40,0% Raczej tak 23,6% Raczej nie 20,0% Jestem z nim/nią tylko dlatego, że muszę... 16,4% Więcej sond .
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/799
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/127
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/232
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/482
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/275
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/956
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/483
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/885
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/370
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/448
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/62
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/581
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/172
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/524
  • 5xfl0lcjr8.pages.dev/716
  • jak żyć w nieudanym małżeństwie